[4-ho-met] matka natura
detale
raporty green dreamer
- Improwizowane spełnienie amerykańskiego snu
- [4-HO-MET] Matka natura
- [Kodeina] Zakodowana przyjemność
- [pFPP] Pierwszy test tej piperazynki
- [Mefedron] Przygód kilka
- [2C-E] Powrót na łono fenyloetyloamin
- [Miks] Radość ponad umysłem
- [Sinicuichi] Muzyczna podróż w nieznane
- [DXM] Odlot w czasoprzestrzeń mentalną
[4-ho-met] matka natura
podobne
Doświadczenie - mieszanki ziołowe, pixy na piperazynach i ketonach, dekstrometorfan, salvia divinorum, azotyn amylu, dimenhydrynat, amanita muscaria, zioła etnobotaniczne, marihuana, bromo-DragonFLY, mefedron, haszysz, 2C-C, 2C-E, LSA, pFPP, metedron, kodeina, 4-HO-MET
Info o mnie - 20 lat, 73 kg, 176 cm
S&S – park, dwór, świat, ale głównie mój umysł i myśli
Co/ile – ~20mg 4-HO-MET
Długo przymierzałem się do testu tej tryptaminy, ale w końcu się zdecydowałem i oto jest raport. Opis, relacja pisana jeszcze pod minimalnym wpływem tego cudu matki natury chemicznej i organicznej. Przyjęcie nastąpiło ok. 16:30, być może na moc fazy miał fakt, że niewiele przed przyjęciem zjadłem co nie co, ale malutko. Już o 17:00 zacząłem odczuwać bardzo interesujące efekty – jakby wyostrzenie barw, nie jakieś intensywne, ale na tyle wyraźne, że pochłaniałem wszystkie tapety z komputera, po kolei i każdą dokładnie analizowałem, przy okazji myśląc o cudach Matki Natury, pierwsza wkrętka.
Jednak właściwa faza zaatakowała dopiero o 17:40, akurat się z kolegą (P) umawiałem. Widząc w lustrze siebie doszedłem do wniosku, że spokojnie mogę zmierzyć się z przeciwnościami losu i dam radę być dzisiaj miłym trzeźwym kolegą. Tak też było, ok. 19:00 gdy już wyszedłem i rozpocząłem podróż po dzielnicy z kolegą udawało mi się sensownie komentować to co mówił, ba, nawet całkiem nieźle szło mi doradzanie w pewnych sprawach, choć na jego miejscu bym nie korzystał z tych rad. Po jakimś czasie wylądowaliśmy u znajomego sąsiada (T), kumpla, kolegi, nie ważne – chłop jest w porządku. Bałem się nieco że wyczai, że coś jest nie tak - a chłop ma czuja, widział mnie w wielu stanach (nieraz pomagał trafić do domu) więc obawiałem się demaskacji… Bacznie mnie obserwował, tak mi się wydawało, nie wiem. Zająłem się podziwianiem tego cudownego ogrodu, parę drzewek, krzaczków… ale jak cudownie! Czy to wszystko to dzieło Matki natury? Czy ona odpowiada także, za moje tapety na komputerze, a te pięknie śpiewające ptaszki to jej anioły mające łagodzić nas ludzi? Swoim anielskim śpiewem, niczym chorały, łagodziły i łechtały moją duszę. Cudowne uczucie, niesamowicie, polecam każdemu. Rozmyślałem cały czas przy tym… nie tylko o tym, że jako ludzie powinniśmy w jakiś sposób zrewanżowac się Ziemi za nasze bezsensowne i idiotyczne zachowania i zaśmiecanie świata, ale też o tematach jakie koledzy poruszali, a były poważne. Kolega P dzisiaj stracił budowę, wywalili jego ekipę. Wiedziałem, że sam ma w tym trochę winy i to powiedziałem na głos… a w głębi poczułem smutek i żal. Jak to? Mój przyjaciel bez pracy? Nie, być nie może. Trochę zamknąłem się w sobie próbując olać OEVy, które rozwinęły skrzydła i spowodowały, że kot kolegi T, śpiący za mną wydawał się pulsować, często na niego zerkałem w obawie, przed atakiem. Doszedł też trzeci znajomy, ale… jego przybycie nie wpłynęło na moją podróż.
Mniej więcej ok. 21: wylądowaliśmy w parku… i tu zacząć się koszmar, bym powiedział BT. Siadamy na ławce, ciemno wkoło, cicho… latarnie migoczą, światła samochodów co chwila przykuwają moją uwagę, na początku jakoś uczestniczyłem w dyskusji, ale łatwo gubiłem słowa. Znowu powróciłem do Siebie, umysłu… i nagle…. PAC! PAC! Komary, straszne chuje. PAC! PAC! Koniki polne… problem, że koledzy spokojnie siedzą… rozmawiają… a ja co chwila walczę z niewidocznym przeciwnikiem, zmęczyło mnie to, lecz niestety pojawiła się osoba, której tu brakowało… Facet ok. 60. Nie ważne jak ma na imię – cała dzielnica go zna i kojarzy. Można powiedzieć, że jest typem człowieka, którego nieobecność w dzielnicy zwiastuje kłopoty. Są tacy ludzie, nie musza niczego specjalnego robić – ale są i całe otoczenie dzięki temu spokojne jest. Dyskusja była poważna, zebrał puszki jakie mu zostawiliśmy. Nie, nie jest pijakiem – facet nie pije, nie pracuje. Zaopatruje otoczenie w płynną przyjemność, zbiera puszki, butelki – ale żyje, jest na swój sposób wolny. I za to go cenię, i za całą rozmowę jaką z nami przeprowadził. O sensie tej gonitwy za kasą, o rozpieszczaniu dzieci przez bogatych… Uwierzcie, ten człowiek wielu był zadziwił – nie wygląda jak „normalnie, pracujący”, ale sercem i wiedzą życiową wielu przegania.
Jednak mimo przyjemnej rozmowy, się rozeszliśmy, ok. 22:10. Już wtedy wiedziałem, że muszę podzielić się tą wiedzą i przeżyciem, i liczę, że Was zainteresowałem. Jak oceniam „Mahometa” ? Świetny psychodelik, bardziej umysłowy niż wizualny, ale… ale „coś” w nim jest takiego, że na pewno do niego wrócę.
- 18048 odsłon
Odpowiedzi
20mg bardziej umysłowe niż wizualne?
Chyba mieszają Ci towar z cukrem pudrem.
...
Wizuale były, sporo, ale całą fazę, ze względu na okoliczności (prawdopodobnie) przeżywałem bardzo wewnętrznie. Pomijając to - mi niewiele potrzeba do szczęścia - jestem ekonomiczny :D
Wiele tego...