Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

gryby - blog

Hydroksetamina

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Dom, wolne, lekki wkurw

15:10

Odważam 5 mg, wciągam. Pachnie trochę kiszonymi ogórkami, smak jeszcze niezbyt mi się wyklarował. stawiam na po syntezie. Może dałbym radę wyczyścić acetonem ale nie mam pewności czy to zadziała i nie mam tez najmniejszej ochoty czekać choćby i sekundy dłużej. 

15:16

Wydaje mi się, że czuję pierwsze, delikatne efekty w postaci mrowienia w głowie i lekkiej, neutralnej dysocjacji. Możliwe placebo. 

15:20

Zbieram życie w kiblu po lorazepamie.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 

Wstaję, już od rana bez sił. Z rezygnacją i przymykającymi się oczyma wciągam skarpetki i gacie. Siadam na skraju kanapy i w tej pozycji czuję jak odpływam

I co, to już? Przegrałem? Finito? Gameover? 

Sam jestem sobie winny nie oszukuję się, chociaż pod powiekami przelatują mi obrazy, wspomnienia mówiące, że nie jestem jedynym, który miał na mnie wpływ. Właściwie mam go od niedawna. Jednak przy ostatecznym rozliczeniu jestem odpowiedzialny za całe szambo, w którym teraz brodzę. 

Zapomniałem, że nie jestem już jaraczem.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Długo oczekiwany trip z przyjacielem. Sobotnie popołudnie.

Na ten trip czekaliśmy z P. już jakiś czas. W końcu ostatni wspólny był kilka miesięcy temu, a przez ten czas tylko koks i krysztau w nos. I alkohol. Dzień wcześniej testowałem nowy dysocjant MXiPr, który najwidoczniej miał wpływ na działanie kwasa.

Miałem przygotowany już jednen blotter, zamówiłem dwa kolejne i pozytywnie się nastawiłem. Narzeczona wyjechała do mamy więc mieliśmy dom dla siebie. Około piętnastej wrzuciliśmy po 1 i 1/4 blottera, odpaliliśmy "The Big Lebowski" i ułożyliśmy się wygodnie na kanapie.

Powrót dżedaj

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 

Czytając to, chcesz słuchać to: https://www.youtube.com/watch?v=HahZvGaaWHU

Od ostatniego raportu sporo się zmieniło...

Faktycznie zacząłem ćpać i to tak hopsasa nawet...

You are special. You are beautiful. You are wonderful.

Substancja wiodąca: 

Ooooo dude let's do it! Let's snort some 

3...                   *bębny*

MeO...                                             *więcej bębnów*

PCE!

Yeeeeeeee!

Wielokrotnie już przyjmowane w tym tygodniu koktajle narkotykowe sprawiły, że obaj zachcieliśmy wincyj. 

Sylwester z dwójką

Substancja wiodąca: 

Sylwester z dwójką zaczął się banalnie i o dziwo bez telewizji.

Gourmet, kilka butelek wina. Ja, on i ona. No i butla N2O.

Powoli sączyliśmy wino i pogryzaliśmy kawałki usmażonego (ugourmetowanego?) mięsa.

- Ty, Mati wpadnie co?

- Ta, spoko, luz.

Wpadł Mati. W ruch poszły koks i gin. Coś tam sobie nawzajem makaronu nawinęliśmy, zeszło na temat sajko.

Eureka! 

"Zajebiemy lajna dwacebe w kipsztonga"

A co to, dlaczego, jak kiedygdzieico? Mati nigdy nic takiego nie walił. 

O jaki ja tajemniczy, kapeczkę tylko powiem, na zanętę.

Faktycznie to nie placebo

Substancja wiodąca: 

Po przeczytaniu raportu https://neurogroove.info/comment/9607#comment-9607 postanowiłem sam przeprowadzić eksperyment. Jako, że marihunaen on dłuższego czasu nie jaram (rok ponad) to myślę, że wynik jest jak najbardziej prawdziwy.

Racemat i pierwszy kittyflip

Substancja wiodąca: 
chemia: 

Przy poprzednich spotkaniach narodziła się między nami swoista więź, która nieuchronnie prowadziła nas, krok po kroku, do następnego spotkania. Po przejściu ekstatycznego rozdziewiczenia moja partnerka (F) zgodziła się, już na zejściu, przyjebać ze mną trochę kiety. Byliśmy w posiadaniu racematu wyglądającego trochę jak mefedron. 

Kittyflip:

Stęskniłem się, psychodelio

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Dom, długo wyczekiwany trip. Przygotowane farbki, kocyki, muza, zajebioszka.

Tęskniłem. 

Chciałbym czuć to już zawsze.

Własnie skończyłem jeden z najmocniejszych tripów w życiu.

Ale od początku.

 

Jakiś czas temu pisałem, że czas na trip, muszą być grzyby itp. ale zdecydowałem się na trufle. Jako, że daaaaaaaaaaawno nie tripowałem to zakupiłem najsłabsze - mexican, ledwie dwa i pół na pięć w skali mocy. A tutaj psikus był niemały, bo zmiotły mnie jak ŻADNE wcześniej.

Jeden cienki plasterek wieczności

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
W domu, odświętnie, bo nie upalony marihunaen

A tak przeglądałem NG i mi się przypomniał jeden z szałwiowych tripów.

Akcja działa się kilka lat temu, już po dziewiczym rejsie na salviorinach. Zaopatrzyłem się w ekstrakt x15, bongo i zapalniczkę żarową. I dwóch kumpli.

Poranek dnia wolnego od pracy, chęć zajrzenia za kurtynę doświadczanej na codzień rzeczywistości, choćby dotknięcia TEGO, zroszenia umysłu choćby najlżejszą mgiełką wiedzy.

No dobra, naćpać się chciałem.

Strony

Subscribe to RSS - Gryby - blog
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media