pierwsza samotna podróż z 4-aco-dmt
detale
pierwsza samotna podróż z 4-aco-dmt
podobne
dawka: ~20-25mg 4-AcO-DMT
wiek,masa: 20 lat, 65kg
doświadczenie: alkohol, tytoń, kofeina, konopie, DXM, LSD, ecstasy, 2C-E, 4-HO-DiPT, syntetyczne kanabinoidy (już po tym tripie).
Set and setting: Powoli nadchodzi północ. Odnoszę wrażenie, że wskutek przjęcia zbyt dużej ilości kofeiny i tak nie będę spał dobrze. Czemu więc nie wrzucić tego 4-AcO-DMT, które czeka na spożycie. :) Po szybkim przewertowaniu neta w poszukiwaniu informacji czy napewno nie będzie trzymać za długo, wyciągam kapsułkę z ok. 20mg 4-AcO-DMT i połykam ją. Nie ma odwrotu. Zaczyna się mój pierwszy w całości samotny trip na psychodeliku. :D
Czasy jak zwykle na czuja. Tylko pierwsze i ostatnie raczej dokładnie.
T+0:15: Zaczynają się pierwsze efekty. Robi się nieco kolorowo. Siedzę na kompie. Słucham solowej płyty Muńka Staszczyka. Dobrze wchodzi. :) Pogadałem sobie chwilę z Kurwikiem na GG. Szczęśliwie byłem w piżamie i nawet nie rozważyłem jego propozycji, żeby iść na rower. %-D
T+0:30: ostatnie chwile na kompie. Pizgnęło już konkretnie (ale ciągle daleko do piku ;p). Co ciekawe włączyła mi się chęć na poprawianie konfiguracji kompa. :) Zdecydowanie mi to nie wychodziło. ;p
Kładę się do łóżka pod ciepłą kołdrę. To lubię. :) Zgodnie z oczekiwaniami, poczułem się inaczej... W gruncie rzeczy przez jakiś czas było podobnie do zjarania dobrym skunem. Podobnie wyglądał trip. Leżę sobie, widzę różne obrazy, rozmyślam, świat nie istnieje. Oczywiście nie było to dokładnie zjaranie... Podobnie się czułem, ale pamięć działała w miarę prawidłowo.
T+1:00: Faza powoli zaczynać przerastać zbak (który i tak, zdaje się, odczuwam bardzo intensywnie). To wszystko chyba zaczęło się od myśli, że to uczucie jest bardzo podobne do zbakania, tyle że można bardzo łatwo otworzyć oczy i wszystko pryska. Po baku jednak stan z zamkniętymi oczami był dużo bardziej zajmujący.
W każdym razie trochę później zrobiło się zupełnie niemarihuanowo. Otworzyłem na chwilę oczy. Rozejrzałem się wokoło. Wszystko wygląda nieco inaczej. Barwy postrzegałem nieco inaczej. Poza tym pamiętam, że na to co widziałem nałożony był jakby jakiś trapez, przez który patrząc, wszystko było ciemniejsze. Zdałem sobie sprawę z tego, że zawsze na tripie wolę mieć zamknięte oczy. Przy otwartych było jakoś tak dziwnie. Przy zamkniętych można było dać się ponieść fantazji... Jak teraz o tym myślę, tak naprawdę dotyczy to tylko konkretnego typu tripa. Miałem tak po 2C-E, ale na przykład na 4-HO-DIPTcie w ogóle. Chyba kwestia S&Sa.
Wracając do podróży. Mając na myśli powrót do azylu odcięcia oglądania otoczenia, zamknąłem oczy. I w tym momencie mnie wykręciło. To było takie dziwaczne uczucie. O tyle o ile po bace (i za pierwszym razem jak zamknąłem oczy tamtego wieczoru) ładnie "wchodzę" w nowy stan, zapadam się w nową rzeczywistość, również dotyk odchodzi; teraz zmiana była bardzo płytka... Poczułem siłę która jakby ciągnęła mojego ducha w stronę ciała, czyli w górę, bo się wcześniej zapadłem. Po chwili czułem już dokładnie moje ciało i coś rodzaju drgawek(dreszczy?) przechodzących po całym ciele [Takie jakie miałem często później, po Smart Shivie i po marihuanie też się zdarzało, ale nie w takiej sile. W tej kwestii SSh > 4-AcO-DMT > MJ]. Po prostu musiałem otworzyć oczy. Nie było chuja.
T+1:10: Zaszła zmiana w postrzeganiu. Zjawisko trapezu jakby jeszcze się pogłębiło. Przez chwilę byłem nieco niespokojny. Nie żeby łapał mnie bad trip, ale nie było już tak sielankowo. :)
Po stosunkowo niedługim czasie zdołałem znów zamknąć oczy. Bardzo istotne w tym miejscu jest zaznaczyć, że leżałem na plecach przez cały czas. Jest to istotne, bo teraz położyłem się na boku i zauważyłem, że czuję się zupełnie inaczej. Zupełnie jakby inny zestaw bodźców miał tak duże znaczenie (w sumie, wcale mnie to nie dziwi, ale wtedy już nie było mowy o takim toku myślenia. ;p).
T+1:30: Gdy ponownie otworzyłem oczy zrobiło się grubo. Nie dość, że wszystko wyglądało równie dziwnie jak wcześniej (po prostu wyglądało dziwnie, nie wyglądało inaczej, to było tylko odczucie), ale do tego było jeszcze wykręcone wizualnie. Dla przykładu, obok mojego łóżka stoi stojak na płyty. Patrząc na niego, był znacznie większy niż powinien. Innym ciekawym przykładem jest cyferkowy zegar na wierzy stereo. Było to trochę później, ale zjawisko podobne. Przede wszystkim nie widziałem cyfr, bo były za daleko. Wyświetlacz był jakby głębokim otworem. Naprawdę jest tam spora przestrzeń między "szybką" a właściwą częścią wyświetlacza, ale jednak wtedy nie dość, że ta odległość była większa, to jeszcze jakby "otwór" był kwadratowy, a nie prostokątny jak w rzeczywistości,
To mniej więcej wtedy czas stanął dla mnie w miejscu. Przez dłuższy czas wierciłem się w tym łóżku, nie odczuwając już zbytnich różnic w odbieraniu poszczególnych stanów. Zeszło zmulenie, teraz czułem wszystko dokłanie. Tylko trochę nie po kolei. To czułem rękę w miejscu nogi i takie tam. Straszliwie nie ogarniałem co gdzie jest.
Z ogarnianiem umysłu było podobnie. Po pierwsze czas stał się dla mnie zupełnie pustym słowem. Przez jakiś czas chciałem sprawdzić godzinę, a potem nachodziło mnie spostrzeżenie, że to bardzo głupie, że chcę sprawdzić godzinę i ufam w ciągłość czasu, bo przecież czas stoi w miejscu.
Blisko spokrewnione z tym oczuciem było jakby rozszczepienie się na dwie osoby. Jedna mądra i głupia pytała o różne przeciwne rzeczy funkcjonujące w świecie, a druga głupia i mądra odpowiadała: ludzie robią tak i tak, bo tak i tak... Szczegółów niestety nie pamiętam, sam szablon rozmowy tylko...
W którymś momencie próbowałem ogarnąć co się dzieje w moim życiu, co było dzień wcześniej, co się działo tamtego dnia i takie tam. Pamiętam, że doszedłem do bardzo pozytywnych wniosków na ten temat. Znów nie pamiętam szczegółów, ale wierzę sobie. :) Wydaje mi się, że miało to z tym, że ostatnimi czasy trochę pozmieniałem życie. Zacząłem robić nowe fajne rzeczy, jeździć na rowerze, itp.
Poza tym miałem coś rodzaju pokazu slajdów-wspomnień. Przed oczami pojawiał się jakiś obrazek, a potem interpretowałem, co na nim było. Z tego co kojażę. Obrazki były przeróżne, stare, nowe, z dzieciństwa. Ot takie szablonowe sytuacje, które czasem się człowiekowi przypominają (na przykład ze względu, że ma się w tamtym okresie wielką dziurę, a mózg sobie dorobił wydarzenia na podstawie fotografii ^_^).
Pamiętam, że poza tym parę razy naszła mnie taka myśl. W sumie kretyńska: "Kurde, ale ja nie myślę w kategorii Ja". Z jednej strony kretyńska, ale jednak chyba naprawdę Ja było kolejnym pustym słowem tego tripa.
Wystąpił również dość silny wątek empatogenny. Pamiętam, że myślałem trochę o przyjaciołach, rodzicach, rodzinie. Nie byłem zdolny do jakiegokolwiek przejawu nienawiści.
T+4:00:Tu nadszedł przełomowy moment. Byłem w stanie odczytać godzinę na zegarze, nieograr związany z tym gdzie są poszczególne części ciała ustąpił. Wizualnie też się zrobiło lżej. Choć to doświadczenie nie było jakieś okrutnie nieprzyjemne, jednak cieszyłem się, że wszystko powoli wraca do normy. Po godzinie było jeszcze lepiej i zasnąłem.
Na drugi dzień tradycyjnie wyjście na dwór i skąpanie mordy w promieniach słonecznych było bezcennym przeżyciem. :) Poza tym, oczywiście, jak nie trudno się domyślić po treści doświadczenia, zrobiło się trochę pozytywniej w moim życiu. Zdałem sobie sprawę w jednych rzeczy. Z paru w chwili pisania reportu.
Reasumując, substancja ma moc. Może to dlatego, że to był mój pierwszy raz samemu z psychodelikiem, choć myślę, że jednak potencjał psylocyny sprawił, że to było zdecydowanie najbardziej mistyczne, wykręcone i psychodeliczne doświadczenie w moim życiu.
- 21482 odsłony
Odpowiedzi
4 aco dmt
A dlaczego tu nie ma komentarzy?
4-aco-dmt wydaje mi się fajną substancją. W moim stylu. Bardzo ciekawy trip, zazdroszczę :*
Psychedelic :)
nieźle 20mg podziałało widzę
nieźle 20mg podziałało widzę ^^