pierwsza noc z dxm
detale
raporty fatmorgan
pierwsza noc z dxm
podobne
S&S : Wolne mieszkanie, przez większą część tripa własny pokój. Aktualnie nieco skacowany po imprezie, nastawienie pozytywne, głównym celem było oderwanie się od codzienności na kilka godzin.
Substancja: Dekstrometorfan 450mg + 300mg,
Wiek: 17 lat Waga: 80 kg
Doświadczenie: THC, Alkohol, Muchomor Czerwony, Gałka muszkatołowa ( bez efektu)
Do tej podróży przygotowywałem się już od kilku dni, nagrałem 4 płyty z muzyką wszelaką mającą stymulować halucynację. Acodin podzielony na 3 porcję po 10 tabletek leżał na biurku, miałem pewność ze nikt nie wróci do domu i nie znajdzie mnie naćpanego w pokoju. Z jednej strony łóżka ustawiłem wieże i rozłożyłem płyty. Z drugiej postawiłem kufel z wodą i miskę w razie gdybym z haftowaniem nie zdążył do łazienki. Zaczęło robić się ciemno …
16:35
Zarzuciłem 10 tabletek zapijając herbatą, odpaliłem kompa i słuchając muzyki pisałem z O. Przez następne 15 minut zjadłem całą paczkę. Tak skończyłem pierwsze opakowanie. O. przez sms-a zapytała czy czuję już jakieś efekty. Kręciło mi się lekko w głowie, ale było to coś na granicy efektu placebo. Czekając na załadowanie DXM czytałem kolejne Trip’y.
17:35
Minęła już godzina a efektów wciąż nie było. Wpadłem na pomysł by przeszukać apteczkę rodziców. Zszedłem na dół i wśród innych leków znalazłem kolejne opakowanie, w którym było jeszcze 20 tabletek. Z tego, co pamiętam siostra brała niedawno na kaszel ; ). Mając nadzieję, że rodzicielka nie zorientuję się w stracie zabrałem wszystko. Postanowiłem przenieść się z przed ekranu do własnego pokoju na łóżko. Rozłożyłem na nim 4 poduszki nie wiedząc, w jakiej pozycji będzie mi wygodnie. Na krześle powiesiłem kołdrę – tak na wszelki wypadek. Zjadłem kolejne 5 tabletek i włączyłem pierwszą płytę.
17:50
Skończyłem pisać z O. ale zacząłem z kolejnymi koleżankami Z. i V. Obie wiedziały, co planuje na dziś. Ku mojej nieopisanej radości DXM zaczęło działać. Plama na podłodze, co chwila zmieniała swoją lokalizację, zasłony zaczęły falować i pojawiły się łagodne omamy słuchowe – zdawało mi się, że gdzieś za oknem słyszę rozmowę. Kolejna halucynacja dotyczyła łóżka – miejscami obicie wyglądało jak ekran telewizora nie mogącego złapać sygnału.
Było szare rozmazane i trzeszczało. Zapaliłem lampkę przygasiłem światło, a wracając do łóżka rozlałem całą wodę. Rad nie rad poszedłem po ręcznik i wytarłem mokrą plamę. Wróciłem do pokoju, położyłem się na łóżku i walcząc z mdłościami zamknąłem oczy.
18:15
Halucynacje nasilały się z minuty na minutę. Zamykając oczy miałem wrażenie, że jestem w salonie. Podniosłem nieco głowę by zobaczyć, kto jest tam ze mną. Na fotelach siedzieli rodzice pijąc kawę, na dywanie rodzeństwo grało w Eurobussines, telewizor wyświetlał wiadomości. Wizja byłą bardzo realistyczna. Otworzyłem oczy – przed sobą miałem, komórkę, która przybrała gigantyczne rozmiary. Przesłaniała sobą wszystko. Dotknąłem ją dłonią i znowu była normalna. Zorientowałem się ze leżę w odwrotną stronę. Usiadłem chcąc wrócić do poprzedniej pozycji. Nie udało się. Siedziałem tak gapiąc się na lampkę, w tym momencie będącą już słońcem. Blat też przeszedł przemianę – nie było drewna, był za to piasek pustyni, na którym grzały się małe jaszczurki. Odpisałem komuś nie wiedząc, co piszę i zamknąłem oczy.
19:00
Wróciłem do rzeczywistości czując straszny rozstrój żołądka. Wstałem z łóżka, – co ciekawe miska gdzieś z zniknęła- i biegiem udałem się do łazienki. Opierając się o ścianę zwróciłem do sedesu. Myślałem, że to już koniec, ale nie miałem racji. Drugi spaw trafił do wanny, a trzeci ( już znacznie mniejszy) wprost do zlewu. Haluny ustały, zaparzyłem sobie rumianku, doprowadziłem łazienkę do jakiegoś wyglądu rzuciłem się na łóżko. Nie trafiłem. Rumianek znalazł się na podłodze a ja poszedłem po nowy. Nie chciało mi się już ścierać niczego.
19:20
Rozmawiam przez komórkę z Z. oznajmiając, że jest chyba dobrze. W trakcie rozmowy zjadłem pozostałe 15 tabletek zapijając rumiankiem, który świetnie uspokoił żołądek. Po rozmowie włączyłem kolejną płytę i zatopiłem się w halucynacjach.
19:50
Drugie opakowanie załadowało się jakoś szybciej. Umysłem byłem coraz dalej od mojego pokoju, nie odpisywałem na większość sms’ów. Widziałem przez zamknięte oczy, widziałem przez ściany, momentami sam byłem przeźroczysty a cały Dom zdawał się znikać zostawiając mnie lewitującego w powietrzu. Nie czułem się ani dobrze ani źle. Zginęła mi komórka. Miałem to w nosie, ale po chwili naszła mnie chęć sprawdzić godzinę. W trakcie poszukiwań łóżko stało się Koloseum każda z 4 poduszek trybunami a ja sam jakimś antycznym bohaterem. Otworzyłem oczy i z uśmiechem pomyślałem o tym, w jakim jestem stanie. Nie byłem w stanie odróżnić, kiedy mam zamknięte a kiedy otwarte oczy i było to już bez znaczenia.
20:30
Od tego momentu występowały najlepsze i najbardziej rzeczywiste halucynacje, było ich zbyt dużo by opisać wszystkie, oto kilka przykładów:
I. Przy piosence S.O.A.D’u „ Holy Mountain ” w moim pokoju pojawił się Arnold Schwarzenegger w kostiumie z Conana tłukąc brutalnie tygrysa wychodzącego z pod łóżka.
II. W Czasie słuchaniu kawałka Korn’a „Politics” zerwał się wiatr a ja przemieszczałem się pomiędzy łąką, własnym domem a jakąś arktyczna planetą – wszystko to przy zamkniętych oczach.
III. W pewnym momencie naszła mnie ochota na towarzystwo. Zamknąłem oczy i byli już wszyscy znajomi, którzy wiedzieli o tym, co robię. Na łóżku siedziała O. głaszcząc mnie po głowie, Z. z niejakim wysiłkiem materializowała się to na łóżku to na ścianach, kuzynka O. usiadła z drugiej strony łóżka i z uśmiechem patrzyła na zaćpanego mnie. V. z która przestałem właśnie pisać siedziała w kucki w otwartej szafie i wyciągała w moją stronę ręce z jabłkiem. Byłem ciekaw, co dziej się na biurku. Lampka/słońce dalej świeciło pełnym blaskiem, ale nie było już jaszczurek. Dwóch kumpli J. i D. siedzieli na pustyni grając w karty. W rogu pokoju stał C. rozmawiając z dwoma wikingami. Za nimi był pulpit sterowniczy rodem z Gwiezdnych Wrót. Kazałem im znikać. Posłuchali wszyscy oprócz Wikingów i kolegi C. Z trudem artykułując głoski zapytałem „ chłopaki, co robimy?”. C. dźgnął jakiś guzik i zniknął, a wiking spojrzał na mnie, szczerząc pozostałości zębów i rzekł „ Wstajemy, kurwa, wstajemy „
21:10
Wstałem na krótko, napiłem się wody którą nie wiem skąd i kiedy przyniosłem, zmieniłem płytę i znowu opadłem na poduszki. Nastąpiło coś podobnego do zjawiska depersonalizacji a może i sama depersonalizacja – nie jestem w stanie tego dobrze sprecyzować. Poczułem zmianę sposobu myślenia, straciłem zupełnie tożsamość i wspomnienia, jedyną myślą wśród mnogości CEV’ów i OEV’ów było „ to ciało nie jest moje, podoba mi się, ale muszę je kiedyś oddać”. I nagle mnie olśniło. Skoro nie jest moje to może uda mi się je opuścić? Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że się oddalam. Jestem prawie pewien, że było to OOBE. Stałem tam jakoby samą duszą i patrzyłem z góry na zaćpane ciało. Miałem ręce nogi i wyglądałem jak zawsze tylko skórę miałem nieco szarawą. Przez chwilę chodziłem po domu i patrzyłem przez okna na zaśnieżoną przestrzeń. Ocknąłem się, gdy wieża oznajmiła kliknięciem koniec płyty. Otworzyłem oczy i byłem na łóżku. Podobało mi się to, czego doświadczyłem.
21:40
Około tej godziny miałem jedyną nieprzyjemną chwilę podczas całego Tripa. Poszedłem do łazienki nalać sobie jeszcze nieco wody, choć muszę przyznać, że funkcje motoryczne były bardzo osłabione. Spojrzałem w lustro i chociaż miałem już tożsamość nie poznałem się. Strach, – co się stało? Czyżbym podczas OOBE w jakiś dziwny sposób zdeformował swoją fizyczność? Uspokoiły mnie maksymalnie rozszerzone źrenice. Wmówiłem sobie, że nie poznaję swojej twarzy ze względu na te „ wielkie oczy”. Zupełnie spokojny wróciłem do pokoju, potknąłem się o sztangę i rozlałem wodę po raz 4. Długo śmiałem się z tego zjawiska, bo w końcu ile można? ; ) .
22:00
Z bliskiej odległości widziałem wszystko podwójnie – oczy nie synchronizowały się już dłuższy czas, ale dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Chcąc odpisać Z. musiałem zamykać jedno oko, co wydawało mi się wtedy dość śmieszne. Po sms’ie miała miejsce ostatnia tej nocy silna halucynacja. A mianowicie: Leżąc na brzuchu z zamkniętymi oczami złożyłem głowę w dłoniach. Na początku widziałem moje własne palce mimo zamkniętych powiek, następnie ręce stały się przeźroczyste i widziałem przez nie łóżko, potem zniknęło łóżko i patrzyłem już bezpośrednio na dywan. Dywan zastąpiła jakaś czarna powierzchnia, odbijała się w niej lewa połowa mojej twarzy uśmiechnięta od ucha do … środka. Potem w tej czerni wykwitły gwiazdy. Patrzyłem w nocne niebo. Otworzyłem oczy i to był już prawie koniec Tripa.
23:00
Z. była na jakichś imieninach i dostałem od niej sms’a o takiej treści „ jednak nocuje”. Jako że mieszkamy w jednej miejscowości pomyślałem, że będzie nocować u mnie. Nadludzkim wysiłkiem wstałem, pościeliłem łóżko i przebrałem się w piżamy. Z. pokrótce wyjaśniła mi ze nocuje tam gdzie aktualnie jest na imprezie,– sugestia nocowania u mnie zdawała się bardzo ją rozbawić. Siedząc na łóżku miałem wrażenie, że do biurka przymocowana jest lina, której drugi koniec opleciono wokół mojej szyi. Nie podobało mi się to ani trochę, więc szarpnąłem się do tyłu i wylądowałem na plecach. Po chwili namysłu postanowiłem iść spać. Za pomocą niezsynchronizowanych oczu i półprzejrzystej dłoni napisałem do Z. i V. ze idę w kimę. Zgasiłem światło i mając wrażenie ze O. znowu głaszcze mnie po głowie spokojnie zasnąłem.
10:00
Rano nie miałem wcale apetytu, bolał mnie brzuch a oczy zdawały się być pozbawione tęczówek – źrenice zaczęły reagować na światło dopiero kolo drugiej. Chodzenie było dość śmieszne – rzucało mnie na boki przy każdym szybszym kroku.
Podsumowanie:
Trip przypominał mi nieco stan po muchomorach. Zasadniczą różnicą było to, że po DXM były chwilowe okresy bez halucynacji, a po muchomorach brak halucynacji oznaczał już koniec podróży. Poza tym, po muchomorze nie mogłem napisać żadnego sensownego sms’a aż do całkowitego „wytrzeźwienia”, a po acodinie jakoś dawałem radę. Jest to na pewno ciekawe przeżycie ale wymaga nieco samokontroli dzięki której można uniknąć Bad Tripa. Absolutnie zaś nie polecam Dekstrometorfanu na żadne imprezy i wyjścia – po pierwsze skupiając uwagę na znajomych osłabiamy potencjał generowanych przez nasz umysł halunów, a po drugie żałosna sprawność motoryczna i beznadziejna orientacja przestrzenna raczej nie pozwolą nam ani potańczyć ani tym bardziej wrócić spokojnie do domu ;)
- 23874 odsłony
Odpowiedzi
Konkretne doznanie jak na
Konkretne doznanie jak na pierwszy raz ( o ile ten TR jest prawdziwy ) . Zrobiłeś trochę głupstwo, że dorzuciłeś to 300mg - mogło się źle skończyć . Tak czy siak trip dość Deksowaty i w wielu momentach przypominający moje doznania z tą niesamowitą substancją .
Tripping till death !