dxm - prawo resetu
detale
Setting: Dawkę zjadam w domu i od razu wychodzę na pobliskie tereny nadrzeczne. Jest rano i jeden z cieplejszych dni w listopadzie.
raporty psy cam
- DXM - Prawo Resetu
- Rumianek jedzony - dwa doświadczenia - dawka terapeutyczna i wysoka
- Cytyzyna - pierwsze 3 rekreacyjne razy z Desmoksanem
- Gałka - Ciężki vibe międzyosobowy, a vibe wpływa na wszystko
- Dzień między zmianami życiowymi
- Las prowadzi mnie do swojego serca
- Oregano - cokolwiek robię, chill jest
- Pregabalina - Ładnie i Fajnie
- Włóczenie się w wietrzny, zimny, wczesnowiosenny dzień
dxm - prawo resetu
podobne
"Plateau mi się zgubiło"
Substancja: DXM, z dwóch różnych ekstrakcji o różnej czystości ~415 mg = ~7.4mg/kg. Na pusty żołądek, bez tolerki, ostatni raz jednorazowe doświadczenie ponad 4 miesiące temu.
Set: Po raz pierwszy od dłuższego czasu dospałem się na maksa, dzięki czemu jestem bardzo przytomny i spokojny. Niedawno wyszedłem z około trzymiesięcznego okresu stanów o trwale obniżonym nastroju i nawrotu uzależnień. Teraz gdy już się ogarnąłem, nareszcie mogę znów tripować. W tym tripie chcę po raz pierwszy od dawna doświadczyć poziomu drugiego plateau oraz spróbować uchwycić wizuale na tym poziomie.
Setting: Dawkę zjadam w domu i od razu wychodzę na pobliskie tereny nadrzeczne. Jest rano i jeden z cieplejszych dni w listopadzie.
T+0:00 Zjadam odmierzoną dawkę na raz. Smak jak zwykle okropny, popijam, dopakowuję się, ubieram i wychodzę.
T+0:15 Jestem na miejscu, z którego mogę zacząć podróż. Siadam i czekam na wejście.
T+0:33 To chyba już. Obraz zdaje się jaśniejszy oraz, w zależności, na co patrzę, czasami jest rozmazany, a czasami wyostrzony. Przy zamknięciu oczu widać jasne "chmurki". Dźwięki są wyraźniejsze, a czas może spowalnia. Na ciele w różnych miejscach niekonsekwentnie pojawiają się i znika lekkie mrowienie, a oczy stają się lekko senne. Wstaję i ruszam w tripa. Przedzierając się przez krzaki zauważam że mój oddech staje się łatwiejszy i klarowniejszy, a żołądek i przełyk czuć mocno, coś jakby palenie.
T+0:45 Znacznie wzrastają efekty cielesne. Nogi zaczynają być jak z waty, w całym ciele, a w szczególności w głowie, jest od środka odczucie pływania, a gdy przystaję to lekko mną buja.
T+0:50 Wychodzę z krzaków na tzw. "Ścieżkę Przyrodniczą", czyli drewniany chodnik wokół zarośniętego stawu z edukacyjnymi i artystycznymi punktami. Spacerując na niej zauważam że narkotyk się rozkręca, czuję bardziej wzmożone bujanie oraz zanurzenie w teraźniejszej chwili, zwiększa się rozmazanie świata oraz, gdy wprawiam obiekty w szybszy ruch pojawiają się mało widoczne tracery.
T+1:00 Wychodząc na wał zauważam na podłożu dynamiczne zmiany jasności układające się we wzór oraz że zwiększyło się lekko nasycenie kolorów. Na ciele i w szczególności w głowie, czuję lekkość, niemal jakbym był wypełniony od środka lekkim gazem. Na razie efekty są takie jak na pierwszym plateau, lecz wciąż rosną.
T+1:10 Interesuje mnie mały stary budynek, który wygląda na dawno nieużytkowany, a na jego dachu są rośliny, nawet małe drzewo iglaste. Obchodzę go zauważam zamkniętą bramę, jako jedyne wejście, a z tyłu budynku znajduję graffiti. Obserwując je doświadczam lekkich zmian wizualnych w zakresie jasności i lekkiego rozmazania. O tej porze liczyłem już na coś więcej i zastanawiam sie gdzie jest chociaż podwójne widzenie. Nad graffiti jest napis ostrzegający przed tym, że nie wolno tu być. Budynek jest obok małego sztucznego zalewu, biegnącego prostopadle do wału za mną, lecz kończącego się tuż przy nim. Dla urozmaicenia podróży wyruszam więc nim, by zobaczyć co mnie spotka. W pewnym momencie słyszę coś co brzmi jak strzał, a potem kolejny i kolejny... Rośnie we mnie strach, że co jeżeli to ktoś strzela ostrzegawczo w moją stronę, bo nie wolno mi tu być, tak jak głosi napis? Choć nie widzę żadnych efektów żadnych pocisków wokoło. Im dalej idę, tym "strzały" wydają się częstsze, a we mnie narasta strach. Podejmuję decyzję, odwracam się i wracam z powrotem. Zauważam, że kiedy to robię "strzały" całkiem cichną. Zastanawiające i trochę straszne.
T+1:20 Niedowierzam, że minęło jedynie dziesięć minut. Przechodzę kawałek wałem i schodzę po schodkach na dół, na jego drugą stronę. Moją uwagę przykuwa drzewo, które dotykam. Czuję jak coś się w nim buja albo oddycha. Zatapiam się w tym wrażeniu przez moment i odchodzę kierując się w stronę betonowego obiektu z barierkami który stoi na końcu krótkiej odnogi rzeki. Po drodze moją uwagę przykuwa tripowa trawa na podłożu. Wchodzę na obiekt, po lewej stronie jego podłoża są dwie dziury z drabinkami, po których można zejść gdzieś w ciemność. Patrzę w nie i czuję pochylanie się świata. Łapię się barierek i od tej pory poruszam się tylko z ich pomocą. Od tej pory również, poza odczuwaniem tego pochylania się wszechrzeczy, czuję zwiększoną grawitację, moje kroki są ciężkie, a moje bujające się ciało lekkie i elastyczne, dzięki czemu odstawiam dziwne piruety, gdy niepewnie chodzę trzymając się tych barierek . Gdy przystanę i zapatrzę się w dal, zauważam, że otoczenie jest bardziej rozmazane niż zwykle. Bawię się tym stanem przez jakiś czas i opuszczam obiekt.
T+1:35 Nieopodal znajduję zwalone, w pół wyrwane, żyjące drzewo, w większości unoszące się nad ziemią. Wspinam się na nie i po raz pierwszy od początku podróży ściągam plecak. Siadam. Czuję spokój. Moje ciało, uwolnione od plecaka rusza się, przeciąga i rozciąga, na różne, co raz to bardziej skomplikowane sposoby uwalniając nagromadzone napięcie, by w pewnym momencie nagle przestać i zastygnąć na klęcząco w idealnym bezruchu. Gdy w nim trwam czuję wewnętrzną przestrzeń i czasami zamykając oczy skupiam się na oddechu. Czuję moje ciało od środka i przychodzi do mnie refleksja nad doczesnym odżywianiem się, i jak je poprawić na zdrowsze. Zastanawia mnie również działanie tego DXMa, bo już dawno weszło, a to, czego doświadczam bardziej zbliżone jest do pierwszego plateau niż drugiego. I czy na to ma wpływ moje ciało i mózg, nieidealnie zregenerowane, czy może spieprzyłem ekstrakcję, ale "jak można spieprzyć tak prostą rzecz?", czy może jeszcze, wbrew wspomnieniom, DXM działa jak należy i muszę jeszcze trochę poczekać na znaczącą dysocjację. Mimo wszystko czuję się teraz zawiedziony.
Subtelnie nadchodzi stan introspekcji i autorefleksji. Obserwuję siebie w różnych przeszłych sytuacjach, czasem z perspektywy innej osoby i wyglądam tak jabym był upośledzony albo bardzo nieumiejętny. Smutno mi obserwować siebie z tej perspektywy, lecz odczuwam tę emocję jakby przez szybę, dodatkowo mając z tyłu głowy, że ta perspektywa nie jest absolutna i jedyna prawdziwa. Lecz jest to perspektywa istniejąca w tu i teraz, otwieram się więc na nią i na smutek "zza szyby" i wyszukuję w sobie z przeszłości różne błędy i niedoskonałości, czasem nawet z pomysłami jak być lepszym następnymi razy. W międzyczasie zuważam w pieniu drzewa twarz, a wszystko poza nim jest lekko rozmazane.
T+2:15 Zbieram się, zakładam plecak i opuszczam drzewo kierując się w stronę rzeki. Zauważam, że dźwięki brzmią jakby były spowolnione komputerowo. Już ponad dwie godziny trwa to doświadczenie, a wciąż brak wizji, znaczącej dysocjacji i podwójnego widzenia.
T+2:30 Jestem na piaszczystej polance. Dźwięki brzmią jakby każdy był "na osobnej ścieżce" i docierają do mnie pojedynczo, a nie jak zmiksowana całość. Na podłożu głównie dostrzegam dynamiczne zmiany jasności i rozmazania lub czasem nasycenia, które produkują jakiś wzorek, lecz wciąż nie jest to na pewno drugie plateau. Znajduje butelki po piwie i nimi rzucam, by sprawdzić, czy zostawią jakiś powidok i owszem jest, ale minimalny. Powtarzam eksperyment z innymi butelkami oraz patykami, lecz wynik jest ten sam. Czuję jak rośnie we mnie rozczarowanie.
T+2:35 Rozkładam karimatę i kładę się. Zamykam oczy, a za nimi widzę stałą ciemność. Nic się nie dzieje. Czuję niedosyt i zawiedzenie. Co się właściwie dzieje? Może to ten mityczny 50 trip limit i zrobiłem sobie jakąś permanentną tolerancję, gdy w przeszłości tripowałem często? Może zniszczyłem sobie NMDA albo nie wiem, kiedy stałem się jakimś dziwnym metabolizatorem? Przez myślenie na ten temat nie mogę się nawet zrelaksować.
T+2:45 Wstaję , ogarniam rzeczy i kieruję się w stronę wału. Czuję jak narasta we mnie irytacja, wyciągam więc telefon i obczajam informację na hyperreal na temat DXM, początkowo idąc, po jakimś czasie znajdując miejsce do siedzenia. Czytam o limicie tripów, o robieniu sobie przerw, o ekstrakcji, metabolizmie, rozbijaniu dawek...
T+3:30 Odrywam się od telefonu. Rozglądam się i widzę, że wszystko wygląda prawie normalnie, najbardziej tripowe są chwilowe kolorowe kółka, które pojawiają się na butach podczas ich wiązania. Wyruszam dalej wałem, lekko oddalając się od "cywilizacji". Po drodze zauważam, że stan i efekty DXMu znów się objawiają. Dodatkowo narasta we mnie zmęczenie. Akceptuje fakt, że nie ma sensu czekać na drugie plateau.
T+3:50 Stwierdzam, że nie ma sensu iść dalej, lepiej ruszyć w drogę powrotną. Postanawiam wyciągnąć sprzęty do nagrywania, być może uda mi się uchwycić coś chociaż trochę ciekawego. Efekty utrzymują się na tym samym poziomie intensywności.
T+4:00 Patrzenie się w dal przywraca i intensyfikuje efekty. W wizji centralnej występuje wyostrzenie widzianego obrazu, intensyfikacja barw, szczególnie niebieskiego, a w wizji peryferialnej następuje rozmazanie i czasami wygięcie obrazu. Czasami wyświetlany jest bardzo przeźroczysty jasny wizual, który jest bardzo mało ruchomy. / Nagrany i obrobiony fragment tripa: https://youtu.be/WU9dzFDl4yM / Odkrywam, że gdy ruszam szybko głową prawo-lewo to widok z poprzedniej strony na ułamek sekundy zostaje wciąż wyświetlany na drugiej stronie.
Dalej idę drogą trochę zamyślony, głównie o tym, co mogło pójść nie tak z tymi plateau. Zauważam, że w kwestii efektów niewiele się zmienia, a może wręcz powoli opadają, w przeciwieństwie do narastającego odczucia zmęczenia, zarówno fizycznego, jak i lekkiego znudzenia.
T+4:11 Odwiedzam ponownie betonowy obiekt z barierkami i nie czuję już takich efektów jak wcześniej, mogę spokojnie podejść do dziur z drabinami, i co prawda raz muszę złapać się barierki, lecz grawitacja i panowanie nad ciałem jest już prawie w normie.
T+4:17 Odwiedzam również budynek z graffiti i choinką na dachu. Teraz już oficjalnie ogłaszam powolne zejście, ściana z graffiti już nie jest tak fajna, jak wcześniej, choć dalej daje lekkie wizuale. A może wizuale są na podobnym poziomie jak przy rozkręcaniu się DXM, a po prostu ja jestem już zmęczony i znudzony?
T+4:22 Idąc krzakami przy rzecę zatrzymuję się i podziwiam widok złożony z czterech drzew na pierwszym planie, a rzeką słońcem i drugim brzegiem na drugim planie. Urokliwa kompozycja. Efekty znowu wracają, zarówno immersyjne, jak i wizualne i dźwiękowe. Gdy ruszam dalej mam wrażenie jakby DXM został troszeczkę reaktywowany od momentu tego widoku.
T+4:37 Znów jestem na Ścieżce Przyrodniczej. Przyglądam się obiektom na niej, wyciskając z DeXa jakieś małe wizuale, głównie niemal przeźroczyste, jasne wzorkowanie oraz rozmazanie. Dominującym uczuciem znów jest zmęczenie. Po przejściu całej ścieżki wracam na łąki i kręcę się po okolicy trochę zamyślony, nie chcąc jeszcze wracać do domu. Zmęczenie intensyfikuje się do tego stopnia, że już zaczyna wytwarzać zamulenie. Gdy spotykam ludzi, trzymam się od nich z dala, trochę się ich bojąc.
T+5:00 Zmęczenie i zamulenie zaczyna całościowo dominować doświadczenie. Postanawiam wydostać się z terenów nadrzecznych i idę trochę jakby na około.
T+6:00 Opuszczam tereny nadrzeczne i wracam do domu.
Dom: Odpoczywam i jem. Zajmuję się sobą, dziewczyną i przygotowaniem do pracy na jutro. Czuję się spokojny i zdystansowany. DXM, czasem staje się zauważalny i powoli schodzi. Medytacja jest głębsza, spokojniejsza i prostsza. Czytam na Hypie o tematy o DeXie i dowiaduje się o teorii resetu, czyli tym, że po długiej przerwie od dekszenia pierwsza dawka nie działa tak jak powinna, a czasem wcale. Przykuwa to moją uwagę. Tak jak to, że lepiej nie jeść całej dawki na raz tylko np. 75mg/5min, co kiedyś praktykowałem, bo tak mnie nauczono.
D+1 Wstaję do pracy, bardzo wcześnie jak na mnie. Przez cały dzień czuję DXMowe afterglow, polegające głównie na tym specyficznym po deksie odczuciu, lekkiej dysocjacji emocjonalnej, "serotoninowej głowie" oraz czasem pojawiają się lekkie zmiany jasności obrazu. Cały wszechświat skłania się ku temu bym wypróbował Teorię Resetu, choć niby słabo z czasem oraz nie mam DXM. Kupuję więc w aptekach Acodin, wracam do domu, kończę obowiązki, odpoczywam i szykuję się do drugiego doświadczenia.
"Teoria Resetu"
Substancja: DXM w formie tabletek Acodinu - 420 mg = 28 tabletek = 7,5 mg/kg. Będę zarzucał 5-6 talbetek co 5-10 minut, tak jak kiedyś to robiłem. Żołądek prawie pusty, przez dzień zjadłem słodką bułkę i słodycze popijając herbatki owocowe z cukrem, co może mieć wpływ na "czystość" doświadczenia.
Set: Czuję się zmęczony intensywnym i pośpiesznym dniem. Jestem świeżo po medytacji i jestem spokojny oraz ciekawy co się wydarzy i czy teoria resetu zadziała jak powinna.
Setting: Zaczynam w pustym domu, potem mam zamiar wyjść na zewnątrz. Jest już ciemno i zaczyna się wieczór.
Nowe T+0: = T+30: pierwszego tripa
T+0:00 Zjadam pierwszą partię tabletek, przygotowując się do wyjścia i poszerzając swoją wiedzę o substancji.
T+0:30 Zjedzone wszystkie tabsy.
T+0:35 Wychodzę z domu kierując się na wybraną przez siebie miejscówkę.
T+0:48 Wciąż w drodze. Pali mnie w żołądku. Ciepło rozchodzi się po ciele, aż w granicy gorąca, a z nim lekkie mrowienie.
T+0:50 Dźwięki są bardziej fazowe. Jakby bardziej pojedyncze (każdy w swojej własnej przestrzeni), przygłuszone oraz z nałożonym jakimś filtrem audio.
T+0:53 Jestem już na miejscówce. Jest to kawałek zarośniętego terenu, zaczynający się przy dużym boisku do piłki nożnej, które jest bardzo oświetlone, na tyle bardzo, że w część zarośli jest relatywnie jasno. Aktualnie na boisku trenują jacyś ludzie. Wysyłam dziewczynie SMSa czy ma klucze do domu. Czuję, że w głowie mnie ciśnie od środka, a moje nogi stają się jak z waty. Siadam i zamykam oczy. Za nimi widzę w ciemności rejony do niej bardzo zbliżone kolorystycznie, które ruszają się i wirują wokół własnych osi. Mam wielka chęć, by się położyć czemu się aktywnie opieram. Bodyload staje się ciężki i trochę uciążliwy.
T+1:00 Doświadczam umiarkowanego flangingu obrazu podczas szybkiego ruszania głową. Coraz bardziej mnie swędzi głowa i reszta ciała. Obiekty, na które patrze są wyraźnie rozmazane (lecz do rozpoznania). No, teraz to czuję, że 2 plateau wchodzi, nie to, co wczoraj. Wstaję. Podczas powolnego wstawania na ścieżkę przychodzi człowiek z rowerem i staje w odległości ok. 3 metrów ode mnie i coś przy nim robi. Trochę mnie to stresuje i staram się nie wyglądać na intoksykowanego, jednocześnie notując w zeszyciku. Dociera do mnie fakt jak mało czasu, wbrew mojemu odczuciu, minęło od mojego ostatniego wpisu. Człowiek, który zrobił najwyraźniej już coś przy rowerze, odchodzi. Zaczynam kierować się dalej od boiska, bardziej w knieje. Stawiając kroki zataczam się. Rzeczywiście czas już jest bardzo rozciągnięty, wszystko w świecie dzieje się bardzo powoli, dźwięki brzmią tak jakby je spowolnić cyfrowo, dodatkowo światła są tworzą długo rozciągnięte i rzadko rozstawione pionowe smugi, a niektóre dźwięki zdają się zdublowane. Idąc zauważam też w oddali od czołówki, coś, co wygląda jak odbicie oczu dzikiego zwierzęcia, które czai się w krzakach i na mnie patrzy, lecz, aby się nie nakręcać, stwierdzam, że równie dobrze to może być odblaskowy śmieć, przecież jestem w mieście.
T+1:10 Znajduje niemal prostokątne, szerokie wgłębienie w ziemi, którego jedna strona wygląda jakby miała być krzesłem. Siadam więc i pasuje idealnie. Siedzę przodem do boiska i bijących od niego świateł. Na obrazie świata zewnętrznego wyświetlany jest stoboskopowo pojawiający się ewoluujący szum. Pierwsze skrzypce przejmują teraz efekty cielesne: buja mną, nie mogę siedzieć prosto, czuję ciało od zewnątrz i nagle zachciewa mi się kupę. I to bardzo. Wstaję więc i bujając się odchodzę od mojego krzesełkowego siedziska trawnego, nie chcę srać przy nim, bo chce tu wrócić. Ale czy mi się uda? Na pewno, przecież to prosta droga. W świetle latarki znów widzę to samo odbicie oczu albo przedmiotu i po chwili zawahania, idę w stronę tego zjawiska i nagle odblaski odwracają się ode mnie i spierdalają, a ja już wiem, że to był kot. Zaraz obok znajduję miejsce by załatwić swoją potrzebę. W trakcie zauważam leżące przede mną przedmioty-śmieci. Dwa z nich przykuwają moją szczególną uwagę, jeden z nich to małe doniczki, które zabieram bo mogą się przydać, a drugi przypomina rozwalony bezpiecznik starego typu, który również zabieram, by go potem wyrzucić, by choć w ten sposób przysłużyć się miejscu, w którym tripuję. Gdy kończę zauważam, że efekty narkotyku przybierają na sile. Jestem ogarnięty tym DXMowym uczuciem, którego nie potrafię opisać, bo to tak jakby próbować komuś opisać, jak smakuje smak gorzki. Uczucie to zatapia mnie w sobie zupełnie i jest wszędzie we mnie, odcinając mnie od "realności" codziennego świata w krainę dysocjacji, której nie opłaca się stawiać oporu. Bardzo swędzi mnie głowa, którą bardzo drapie, tak bardzo jakbym tracił częściową kontrolę nad swoim ciałem.
T+1:25 Wstaję i chwiejnym krokiem próbuję znaleźć moje idealne miejsce do siedzenia. Zauważam, że widzę już podwójnie. Na niebie są dwa księżyce, latarnie świetlne się rozmnażają tak jak i rośliny. Wyłapanie tego efektu jest na tyle utrudnione, że obraz B jest znacznie oddalony od A oraz całkowicie solidny, co w innym przypadku niż dwa księżyce, potrafi tworzyć spójną kompozycję i dopiera chwila analizy potwierdza podwójne widzenie. Dodatkowo wszystkie obiekty są rozmazane. Nie mogę znaleźć mojego miejsca do siedzenia kręcąc się w kółko.
T+1:35 Czuję mocno żołądek i przełyk od środka, a uczucie to szybko narasta i nagle wiem, że będę rzygał. Padam więc na kolana, odgarniam włosy i wymiotuję parę razy. Doświadczenie to jest bardzo neutralne.
T+1:50 Chcąc iść dalej okazuje się że zaczynam chodzić na czworaka, jak jakieś zwierzątko. Po kawałku tak przebytej ścieżki znajduje miejsce, by usiąść. Czasami zastanawia mnie co jeśli ktoś by mnie zobaczył w tym stanie i pojawia się porównanie między mną a ludźmi ćwiczącymi na boisku i czuję się w tym porównaniu pewny siebie, na równi z nimi. Przy wyciąganiu notatnika i sprawdzaniu godziny na telefonie dochodzę do tego, że powinienem posiadać zegarek, najlepiej podświetlany, na takie sytuacje, by nie musieć wyciągać telefonu za każdym razem gdy chce sprawdzić czas. Wniosek ten odsyła mnie do zatartych już wspomnień z dzieciństwa, kiedy to nosiłem zegarki. Pamiętam odczucie, jakie temu towarzyszy, pamiętam różne ich wyglądy, mechanizmy i ciężary. Pamiętam jak się psuły i różne sytuacje z zegarkami związane, które zostały już przeze mnie zapomniane. W chwilach tych wspomnień zostają do mamy wysłane SMSem dwa słowa, które miały brzmieć "podświetlany zegarek".
T+2:00 Jestem trzymany przez dexowe odczucie i bardzo zanurzony w tym doświadczeniu. DXM czasem przejmuje kontrolę nad moim ciałem lub jego poszczególnymi częściami, autonomicznie robiąc (z) nim rzeczy, czy stoję, czy siedzę to i tak mną buja. Świat wokół rozszerza się i wygina, na niebie, poza dwoma księżycami i podwójnym zestawem gwiazd, widzę białe wzorki, a całe sklepienie jest wybrzuszone w moją stronę. Sztuczne światła ozdabia dyfrakcja, świetliste latające kulki oraz wewnętrzne wzorki, a do tego mają znacznie rozszerzony promień świetlny. Dźwięki są przygłuszone, zfazowane i nieistotne, stanowiąc jedynie część otoczenia. Część mojej psychiki chce się wyrwać z deksowych szponów, lecz ja wiem, że opór to głupota, a ona na to, że chce wyrwać się z powtarzania jego doświadcznia. Czuję się zdezorientowany. (Wysokie) 2 plateau, tego chciałem, to to mam :).
T+2:16 Dzwoni telefon. Czy to dziewczyna w odpowiedzi na SMS? Nie to mama. Wyciszam. Jestem na tripie, nie będę z nią rozmawiać. Wracam sobie do fazowania.
T+2:25 Dzwoni znowu. Znowu mama. Czego chce? Wspomnienie: został wysłany do niej SMS o zegarku. Ahaa... Dlaczego? Nie wiem. Może przez wspomnienia z dzieciństwa? A może, bo ma przyjechać na święta? Albo chciałem użyć SMSa jako notkatki, by pamiętać, że chce sobie kupić? Podczas tych rozważań narasta we mnie pozytywne uczucie i obserwuje jak mój palec odbiera połączenie. Witam się. Na pytanie, co robie odpowiadam, że tripuję. Rozwala mnie trochę ta szczera i prosta odpowiedź oraz to, że moja mama przyjmuje to ze spokojem, pomimo zmartwienia i braku aprobaty. Gdy pyta, dlaczego to robię, to po chwili milczenia spowodowanego zastanawianiem, nucę jej swój dzwonek telefoniczny. Po części czuję jakby ta rozmowa prowadziła się z mojej strony sama, autonomicznie, a ja, lub to, co nazywam ja, miał ograniczony wpływ na nią. Podczas niej przekazuje mamie, że ją kocham, rozmawiamy o świętach i o tripowaniu. Wszystko odbywa się w tonie spokoju i miłości. Połączenie trwa 11 minut.
T+2:35 Po skończonej rozmowie wstaję i zaczynam się kręcić po okolicy, bujającym krokiem, ciesząc się efektami. Zauważam, że mam coraz lepsze rozeznanie w świecie zewnętrznym i nie wprawia mnie jego ułożenie w osłupienie, pomimo że efekty działania dalej są mocne. Za to w świecie wewnętrznym pojawia się nieogar, osłupienie i amestycznośc. I tak chodzę, eksplorując mapę, aż do granicy ciemności, w którą nie chcę wchodzić, czasem zatrzymując się, lecz cały czas czerpiąc rekreacyjną radość z efektów narkotyku.
T+2:50 Natrafiam swoje trawiaste krzesełkowe siedzisko, co mnie cieszy. Korzystam z niego. Podziwiając światła zauważam że drgają mi mięśnie, szczęka, biodra oraz wzrok. Siedzę obserwując efekty. Od jakiegoś czasu zauważam, że obraz mi trochę klatkuje. Kolejnym ciekawym jest rosnąca ciemność wokół gałęzi, wygląda to, jak ich mroczna obramówka, która rośnie w czasie rzeczywistym, gdy patrzę.
T+3:00 Postanawiam uruchomić sprzęt do nagrywania, może się nagra coś poza wielką czernią. Po pierwszej próbie przenoszę latarkę z czoła na szyję, co jest dziwne i trochę śmieszne, na początku czuję jakby ktoś miał mnie przyduszać. Gdy wszystko udaje mi się ustawić, znów siadam na krzesełkowatym siedzisku i poddaję się. Efekty utrzymują się. Zdarza się tak, że chcę zapisać jakieś zdarzenie wewnętrzne, ale po chwili dopada mnie amnezja. Siedzę więc i fazuję.
T+3:33 Wstaję z siedziska, by się poruszać. Znów eksploruję mapę. Okazuje się, że znam już całą i kręcę się w kółko. Przeróżne efekty również są mi znajome i w sumie niewiele się zmienia. Pakuję się więc powoli z zamiarem powrotu do domu. Czuję, że dotarłem w tym miejscu do punktu kulminacyjnego, a jutro mam zadania do wykonania.
T+3:48 Wyruszam ścieżką i opuszczam krzaki, wchodząc w bardziej ludzkie tereny. Świat wokół mnie znowu wciąż jest bardzo poklatkowy, rozmazany i fazowy. Dźwięki zajmują teraz większą część mojej uwagi i czasem są nieprzyjemne. Zauważam, że odczuwam lekką obawę do mijających mnie ludzi, nie chcę wejść z nimi w żadna interreakcję. Zauważam też podczas chodu staję się czasem zamyślony, zamiast być w tu i teraz. Pomimo to dobrze się bawię i wciąż korzystam z tego, co mi daje DeX.
T+4:00 Wchodzę do domu. Zastaję pieska i dziewczynę, z której powrotu się miło cieszę. Po rozebraniu się, by totalnie nie odlecieć zaczynam od rozpakowania plecaka, a następnie wchodzę do pokoju, by przywitać się z dziewczyną, po czym siadam na podłodze. Ale dziwnie być zdysocjowanym w naszym domu. Oznajmiam, że idę do łóżka i ją też zapraszam, po czym zaczynam poruszać się pa podłodze, czy to na plecach, czy na czworaka. Dziewczyna przychodzi za mną i mnie tula, co powoli zmienia się w seks. Jest powolniej, erotycznej i bardziej przyjemnie niż zazwyczaj, a ja jestem bardziej wrażliwy, a z drugiej strony częściowo znieczulony. Co ciekawe, mój penis stoi, lecz nie chce tryskać, co przedłuża zabawę, aż do momentu, gdy moja jest wymęczona i oznajmia, że trzeba spać. Gdy leżę, moje ciało jest totalnie nieruchome oraz znajduje się na skraju uwagi, za "ja istnieje w głowie". Początkowo myślę, że nie uda mi się usnąć, lecz zauważam, że sen nadchodzi powoli i w zwolnionym tempie (jak wszystko tego wieczoru).
D+1 Odczuwam serotoninowy relaks oraz DXMowe odczucie. Mam "tarczę emocjonalną" pomagającą mi zachować spokój mimo emocjonalnych sytuacji.Przy pisaniu trip raportu chwilowo wracają mi efekty, które w danym momencie opisuję, choć z dużo mniejszą intensywnością. Dziewczyna pyta, czy dziś też coś brałem oraz mam duże źrenice. Może to przez dużą ilość zjedzonego dzisiaj czosnku? Poza tym zauważa we mnie, że jestem bardziej spokojny, wyrozumiały i miły.
AfterGlow: Lepiej panuję nad emocjami(do D+3). Jestem spokojniejszy, bardziej szczęśliwy(do D+4). Jestem bardziej otwarty na kontakt z ludźmi(do D+5). Świadomiej się odżywiam(do D+7). Jestem mniej zamyślony niż przed tripem, bardziej w tu i teraz(do D+7). Czasami w tle udaje się odczuć DXMowe odczucie. Piję wodę zamiast cukrzonych herbatek. Gdy ukierunkowuję energię zdrowotną, teraz bardziej zasilam mózg, niż, jak wcześniej, ciało. Czasem, zwłaszcza podczas leżenia i medytacji, mam silne odczucia w miejscu 3 oka. Znacznie spadło oglądanie YouTube, w niektóre dni nawet do zera.
"Dziewczyna potwierdza"
D+11 (mojego poprzedniego doświadczenia) Dziś jest dzień, w którym moja dziewczyna bierze DXM celując w drugie plateau. Dawka = 6,35mg/kg, forma = Acodin 5 tabs/5min. Setting = nasz pokój wieczorem, z muzyką psybientową, z małymi lampeczkami, lecz docelowo ciemność. Ja w formie trip sittera. Poprzednie i JEDYNE jej doświadczenie z DXM było prawie dwa lata temu w dawce 2,2 mg/kg. Czasu za bardzo nie pilnowałem więc T+ są bardzo orientacyjne.
T+0:15 Zjedzone tabletki. Do sypialni, włączamy muzykę, gramy w karty i czekamy na wejście.
T+1:++ Dziewczyna czuje jakieś pierwsze fizyczne efekty, typu skołowanie i ciężkość. Kładziemy się, po chwili wyłączamy światło i leżymy przytuleni w ciemności.
T+2:++ Zauważam, że gdy chodzi do toalety robi to w miarę normalnie, przy chwilowym zapaleniu światła ma pijane ruchy. Poza tym leżymy dalej w ciemności
T+3:++ Zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że efekty, które odczuwa są głównie fizyczne: pijana koordynacja, ciężkość ciała, stępienie dotyku itp. Brak podwójnego widzenia, brak wizji czy innych objawów dysocjacji. Jedynie większe zwracanie uwagi na szczegóły.
T+4:++ Efektów tak bardzo brak, że dziewczyna nawet inicjuje ze mną krótki stosunek.
T+5:++ Przy zapalonych lampeczkach okazuje się, że efekty są zauważalne, lecz według mnie to wciąż pierwsze plateau.
T+6:++ Wychodzimy na wieczorny spacer z psinką. Na zewnątrz dziewczyna dostrzega, że działanie jest subtelne bardzo.
T+8:++ Kładziemy się spać
W trakcie doświadcznia postanawiamy stestować również na niej Teorię Resetu i jutro powtórzyć doświadczenie.
D+12 Od jej ostatniego doświadczenia minęły 22 i pół godziny. Setting to samo, muzyka zmieniona na bardziej tripową i wykręconą. Dawka zwiększona = 7,4mg/kg, w formie acodinu 5tabs/5min.
T+0:20 Tabletki zjedzone i jak poprzedniego dnia wybieramy się do pokoju, w którym znowu gramy w karty przy świetle i spędzamy czas. Dziewczyna narzeka, że nie działa i nic nie czuje. Informuję o opcji dorzucenia reszty tabletek które mamy i potencjalnych konsekwencjach.
T+1:07 Podobno już coś czuć, ale jednak nie, nie wiadomo w sumie. Słysząc, że jak dorzucać to teraz, dziewczyna decyduje się na dorzutkę pozostałych 15 tabletek, tym samym systemem co wcześniej. Teraz dawka wynosi prawie 13mg/kg
T+1:21 Wszystkie zjedzone. Wciąż "nic nie czuć". Proponuje jej, że może pobudzi mózg malując, co też robi.
T+1:43 Odkłada szkicownik, bo czuć już pierwsze efekty i kładzie się. Po chwili gasimy światło.
Od tej pory odpływa w świat za zamkniętymi oczami coraz bardziej i "widzę po niej" że DXM działa jak należy. A co za tym idzie TEORIA RESETU ZADZIAŁAŁA ZNOWU! Pomimo że ona DXM brała tylko RAZ w życiu, to i tak potrzebowała resetu.
Od tej pory nasz kontakt ogranicza się do tego, że się mnie trzyma (głównie za rękę) podczas swoich lotów, co jakiś czas dotykiem upewniając się że jestem . Czasami wraca mówiąc mi że potrzebuje pomocy z napiciem się wody albo skorzystaniem z toalety. Podczas pierwszego skorzystania z kibelka pyta mnie nawet "Co się teraz dzieje?". Zauważam również że sposób jej poruszania się jest BARDZO inny i upośledzony (czasem chodzi na tyłku), więc dorzutka chyba też weszła. Większość czasu spędza leżąc z zamkniętymi oczami.
T+6++ Za jej pozwoleniem zostawiam ją i wychodzę z psinką na spacer. Po powrocie dostaje również pozwolenie na opuszczenie pokoju i pójście do drugiego, lecz robie to tak by ją słyszeć i reagować na wołanie czy dźwięki przez nią wydawane.
T+7:++ Po moim zapytaniu o muzykę, z tą po chwili staje się coś nie tak, więc ją wyłączamy.
T+8++/9++ Kładę się spać. U niej zaczyna się zła podróż.
Następne dwa dni są dla niej bardzo depresyjne, nawet do momentu myśli samobójczych, lecz ma to związek z problemem, który objawił się tuż przed jej drugim tripem.
Po analizie tripa jej okazuje się, że klasyfikując go do plateau to najpierw było drugie, a potem trzecie.
Podsumowanie: Te doświadczenia potwierdzają teorię resetu. Jakieś cztery miesiące przed opisanym tutaj doświadczeniem, też wziąłem DXM, po ponad rocznej przerwie, celując w pierwsze plateau (2,5mg/kg), a to, co dostałem bardziej przypominało półowę plateau i nie wiedziałem czemu tak się stało (trip raport w serwisie). Dzisiaj podejżewam, że gdybym wtedy znał i zastosował Reset to na drugi dzień zadziałało by jak powinno. Dodatkowo, na forum pisali, że trzeba zarzucić tę samą dawkę i pierwszy i drugi dzień, aby dobrze zadziałało, lecz doświadczenia mojej dziewczyny temu przeczą. Następnym razem w pierwszy dzień wezmę dawkę 2,5mg/kg, bo jeśli zadziała jak powinno to ograniczy się do pierwszego plateau, a w drugi dawkę docelową i myśle, że ta metoda podziała dobrze i ekonomiczniej. Pomimo tego, że zdaję sobie sprawę, że Reset nie jest potrzebny zawsze i dla każdego, to nazywam ten zbiór trip reportów "Prawem Resetu", bo po pierwsze się teoria się potwierdziła, a po drugie dlatego, że każdy ma prawo do resetu :)
- 2315 odsłon