Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

falla fallujących fall

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Dawkowanie:
1 karton 1P-LSD na głowę, 125 mcg chyba
maridżuana nie wiem, sporo jak zawsze
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Set: Długo napalałem się na na ten karton, zwłaszcza po poprzedniej próbiej z ETH-LAD. Miałem nadzieję na solidny trip.
Setting: Mała wioska w kraju legalnej trawki; dom przyjaciół w którym nie raz już tripowaliśmy. Ja i ich dwoje (On i Ona).
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
Marijuana - dużo, codziennie
Tytoń - dużo, codziennie
Alkohol - raz na miesiąc, czasem rzadziej
Speed - kilka melanży, niewiele
MDMA/pixy - od raz na dwa miesiące do raz na weekend, różnie
Koko - kilka razy
Mefedron - maraton dwa tygodnie i tyle
Grzyby - wcześniej sporo, wtedy raz na dwa miesiące, może rzadziej
Salvia - jakieś dziesięć razy
Kwas - dwa razy
ETH-LAD - raz
kiedyś jakieś dopki

falla fallujących fall

Witam, to nie będzie standardowy trip raport. Pisałem "na bieżąco" ale w szaleństwie które się odbywało niewiele zdziałałem.

 

Może najpierw mały wstęp:

Ja i dwoje przyjaciół (On i Ona) tripujemy wspólnie od kilku lat pomimo dzielącej nas różnicy lat. Jedliśmy razem wielokrotnie MDMA i trufle, teraz przyszła pora na cięższy kaliber. Karton miał 125 mcg jak dobrze pamiętam a cała akcja działa się wiosną tego roku. Pogoda niezbyt dopisywała, ale zarzuciliśmy i poszliśmy się przejść.

 

Ahoj!

 

Fragmenty pisane kursywą to tekst pisany w trakcie tripu. Reszta to uzupełnienie pisane teraz.

14:30 - Przyjęcie kartonów.

14:48 - Pierwsze symptomy: "marszczenie czoła", schodzi faza ziołowa, wchodzi "shooter"         1P-LSD: first person shooter (żeby można używać nazwy nawet w pracy)

14:52 - headspace

Tutaj wychodzimy na dwór - mam na sobie luźne ogrodniczki w kratkę i taką również bluzkę. On i Ona ubrani elegancko, ciepło. Pierdolę zimno i słabą pogodę, ma mi się fajnie tripować, więc nie zapinam (kurtki czy bluzy z kapturem którą zarzuciłem, nie pamiętam) okrycia i wyruszamy.

Wioska w której mieszkają to fajna, cicha miejscówka, z zajebistymi polami dookoła (w sumie to nic specjalnego w nich nie ma, ale chociaż są). Idziemy, a ja czuję "światło" w ciele - karton się ładuje. Z racji brakującego chodnika wspinamy się pod górkę po ulicy. Wychodzimy na nasyp i idziemy wzdłuż niego. Luźny ciuch, który mam na sobie wygląda  jak druga, luźna warstwa skóry powiewająca na wietrze - wydaje mi się, że widzę kątem oka odrywające się i odlatujące kawałki bluzy. A jednak nie.

Spoglądam w prawo i zamiast pięknego krajobrazu ukazuje się moim oczom cmentarzysko jakichś zwierząt. Na polu ciemna, zniszczona trawa, badyle porośnięte mchem lub całkowicie suche i gołe, przywodzące na myśl kości. Szarość dnia i lekki wietrzyk, delikatnie tylko muskający gałęzie drzew dopełniają obrazu tego upiornego miejsca. To i moja wyboraźnia. Nagle zauważam, że na tym polu są zwierzęta: owce. Stoją, leżą, cicho beczą, i wszystkie patrzą na nas. Na mnie. Teraz wszystko wyglada jeszcze mroczniej. Spoko, lubię.

Idziemy dalej, ale chujowość pogody zmusza nas do powrotu.

 

16:14 - hu falujące mięśnie hu do biegu

Ja i On odczuwamy falowanie ud (skurcze). Niesamowicie śmieszne.

16:43 dalej falują

16:54 jestem w dużej skarpecie

Wstałem (a może przyszedłem? kto to wie) i poczułem jakbym wisiał w skarpecie nad kominkiem, takiej na prezenty. Nawet widziałem "blask ognia" padający zza moich pleców. No i było mi całkiem ciepło.

17:12 falowania ciąg dalszy

17:31 wyraźnie mniej

Odnośnie fazy. Tak nam się wydawało, ponieważ skurcze przejęły niejako kontrolę nad tripem. Ona tripowała w najlepsze. Leżę i nie mogę się wyprostować, pozycja płodowa i śmiech. Cała kupa śmiechu. Potężna fala falowania i (przypomnij sobie fight club) "jestem wielkim, falującym mięśniem mojeimię".

17:43 dużo mniej

18:03 niby więcej mniej

    zgubiłem wątek

    pofalowywanie

18:12 pofalowywanie

On i Ona wyglądają jak jakieś dziwne stwory - groteskowe twarze, które "urosły" tyle gdzieniegdzie - np. policzki, sam nos, łuki brwiowe, czoło. Paleta barw magiczna, widzę żyły i żyłki, plamy i plamki, najmniejsze zmarszczki.

18:19 pofalowywanie

18:30 pofalowywanie

Pofalowywanie to resztki skurczy, tak co 5-10 sekund, ani chwili wychnienia.

18:41 resztki falowania

19:00 coś było z tą pomarańczą...

19:32 Dyktować!: Ona wierzga i ze śmiechu!

20:06 Falowanie przeszło z ud na brzuch.

20:33 falla falujących fall

20:47 zmęczenie

22:05 koniec

22:15 koniec

23:40 Dyktować! Zgon!

Pomimo śmieszności tripa i ciekawych przemyśleń to be fajerwerków było. Skurcze przejęły trip i właściwie to o nich myślałem.

Tutaj randomowe zapiski, nie potrafię za bardzo umieścić w czasie:

zakaz falowania

po stracie - jest inaczej!

falacze - np. na rogu - takie filmowe ćpuny, zapuszczone, w długi płaszczach i oszczanych gaciach, wyginające się na rogach ciemnych uliczek - wizja ludzi "wjebanych w 1P", którzy biorą to żeby pofalować. Siadają sobie w kółeczku i falują w miejscaówkach jak palarnie opium. Widziałem to w sojej głowie, świetny obraz, gra kamery itp.

pod falującym udem - gospoda dla "falaczy", ludzi wjebanych w 1P

?oni? paranoja, nikt nie wie o co chodzi

największa przyjemność jest tuż przed "po"

śpie(fal)ująco

zobacz ile sensu jest w tych karteczkach (poprzyklejanych do twarzy) - nic takiego nie było, wizja w mojej głowie

czasem żeby zrobić swoje trzeba się całkowicie obnażyć - słowa mądrości które spłynęły na mnie kiedy próbowałem wydostać się z "fajnego, luźnego ciuchu" żeby się zwyczajnie w świecie odesrać (cudowne słowo). Najpierw bluzka i koszulka, a potem ogrodniczki. Co za przygoda.

 

PodSUMowując: Śmiechy-chichy, ale przez te skurcze niewiele z tego wyszło. Poza tym, że miałem w głowie cały świat falaczy, gdzie ludzie wjebani w 1P falują na ulicach i w skrytych w mroku bramach, a lśniące od deszcu kocie łby, latarnie i dachy budynków wyglądają jak zaczarowane. Taki falacz to niebiezpieczny ćpun, jak nie pofaluje to wariuje. No i takie tam.




 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Set: Długo napalałem się na na ten karton, zwłaszcza po poprzedniej próbiej z ETH-LAD. Miałem nadzieję na solidny trip. Setting: Mała wioska w kraju legalnej trawki; dom przyjaciół w którym nie raz już tripowaliśmy. Ja i ich dwoje (On i Ona).
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marijuana - dużo, codziennie Tytoń - dużo, codziennie Alkohol - raz na miesiąc, czasem rzadziej Speed - kilka melanży, niewiele MDMA/pixy - od raz na dwa miesiące do raz na weekend, różnie Koko - kilka razy Mefedron - maraton dwa tygodnie i tyle Grzyby - wcześniej sporo, wtedy raz na dwa miesiące, może rzadziej Salvia - jakieś dziesięć razy Kwas - dwa razy ETH-LAD - raz kiedyś jakieś dopki
natura: 
chemia: 
Dawkowanie: 
1 karton 1P-LSD na głowę, 125 mcg chyba maridżuana nie wiem, sporo jak zawsze

Odpowiedzi

Poszukaj na darknecie klasycznego LSD - nie będziesz miał po nim problemów z uciążliwym bodyloadem, będzie minimalny.

Classic Hoffmann z Darknetu też jadłem, wielokrotnie. Całą akcja działa się na początku tego roku - od tamtego czasu cóż... trochę zjadłem :P. Chyba nawet ze 2 tygodnie po tym tripie zamówiłem 10x220 acidu. Nie mniej dzięki za poradę.

jezu, jak ja kocham te lizergamidowe klipy z głowy, tak są pięknie realizowane, i to w czasie rzeczywistym. Przyjemnie piszesz, a raport mimo, że krótki, to klimat chwyta idealnie. 

dzięki i tobie. Zauważyłem kilka błędów,  spalony pisałem.  Zapomniałem dopisać, że z mojego kozaczenia wyszło tyle, że  byłem chory  :)  A wszystkie skurcze były takimi mini-orgazmami.

 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media