lsd - stworzenie świadomości
detale
raporty jezus
lsd - stworzenie świadomości
podobne
Na wstępie chciałbym podziękować osobom które umożliwiły mi tę podróż
A. :* S. :* dzięki :D
1.Start
Na ten piątek czekałem już od prawie 2 tygodni. Trip miał się odbyć tydzień wcześniej, niestety mój opiekun nawalił i nie wyszło . Z góry zakładałem że na noc nie wracam, gdyż wszyscy domownicy mieli być obecni. Oficjalnie wybywałem na impreze. W moim garażu, razem z kumplem rozbiliśmy namiot, wrzuciliśmy śpiwory, grzejnik i tak stworzyliśmy warunki do spędzenia nocy.
Niestety tuż przed początkiem akcji w piątek okazało się że kumpel nie może wyjść na nocke, koło 12 w nocy musi wrócić. Zdeterminowany, i trochę wkurzony zdecydowałem się zaryzykować. Wszedłem na erowida i sprawdziłem ile czasu powinno mnie trzymać. Wyszło że o 12 w nocy powiniennem być już w miarę trzeźwy, więc postanowiłem załadować kartona.
2. Instalacja
17:30 Bedąc chwile sam w domu, załadowałem papier pod język i zacząłem ssać. Wrzuciłem jeszcze utwory na mp3 (głównie shpongle i infected muschrooms). Wziąłem plecak i zgarnąłem kilka rzeczy które chciałem zabrać (klucze, portfel, kilka kartek, długopis). Po 15 minutach wyszedłem z domu i poszedłem do sklepu w celu zakupienia baterii do plejera i czegoś do picia (stanęło na 2 tymbarkach). Potem ruszyłem w kierunku dzielnicy dwóch osób z którymi miałem spędzić ten psychodeliczny wieczór.
3. Poczętek
Już wychodząc z domu poczułem pewnie działanie, jednak nie byłem przekonany czy jest spowodowane papierkiem który wciąż ssałem, czy autosugestią.
Droga którą szedłem prowadziła przez skraj lasu, postanowiłem wrzucić słuchawki na uszy i odpalić muzę. Słuchało się trochę inaczej, dzwięki były pełniejsze, czystsze. Odczułem też minimalną zmianę percepcji. Podróż przez skraj lasu trwała ok 15 minut, potem wyszedłem na dzielnicę. Lampy sodowe wyglądały zupełnie inaczej niż zazwyczaj - zostawiały ogromną łunę dookoła, ich światło było sztuczne i oślepiające. Spojrzałem na ziemię - kostki brukowe zaczęły delikatnie drgać, unosić się i obniżać - rozszerzać i zwężać. Bloki też zaczęły się wyginać. Byłem już pewny że to efekt zażytej substancji, a na mojej twarzy pojawił się pierwszy kwaśny uśmiech
4. Rozkręca się
18:20 spotykam się z koleżanką (nazwijmy ją I.). Pyta się czy już działa, a ja uśmiecham się i mówię "spójrz na moje oczy". Powiedziała że prawie nie widać tęczówek. Jako że na drugiego kompana musieliśmy jeszcze trochę poczekać, udaliśmy się na mały spacer po dzielnicy, a ja podziwiałem jeszcze delikatnie skwaszony świat. Wyginało się wszystko, kolory były ostrzejsze, cała ziemia oddychała. Jedynie wychodzący z pobliskiego kościoła ludzie jakoś psuli cały klimat. Usiedliśmy na ławce w pobliżu lasu. Ten wyglądał jak rodem z koszmarów - drzewa zniekształcone i powyginane, niepokojący mrok zionący ze jego czeluści. Jednym słowem wyglądał zajebiście
Dochodzi 19, ja straciłem poczucie czasu. Wydaje mi się że możemy tu siedziec już bardzo długo. oddaję I. komórkę zaczynam się w niej gubić, nie trafiam w klawisze, staje się dla mnie obca.
Jestem pod wrażeniem tego co się dzieje. Zmiana postrzegania jest kolosalna, miejsce w którym bywam niemal codziennie wydaje się zupełnie inne. Otwieram jednego z tymbarków. Na odwrocie kapsla widnieje napis "dobrze Ci idzie". Wybucham śmiechem
5. Chwila grozy.
~19.20 dochodzi kumpel, nazwijmy go K. Oznacza to że ekipa w komplecie. Zastanawiamy się co robić dalej. Odrzucamy opcję pojechania na plażę gdyż kosmicznie pizga. Kompani postanawiają zaopatrzeć się w piwo i ruszyć na melinę żeby nie zamarznąć.
Pytam K. co dzisiaj robił. Pech chciał że niedaleko nas miał miejsce tego dnia straszny wypadek i rozpędzony samochód uderzył starszą kobietę rozsmarowując ją wprost na ulicy. K. tylko o tym wspomniał, ale w mojej głowie wybuchła bomba. Straciłem na chwilę kontakt z moimi towarzyszami, wydawało mi się że K. mówi do mnie "Ona była cała rozmazana na ulicy! wszędzie była krew! rzeki krwi! Noga prawie oderwana od ciała!" robiąc przy tym diabelskie miny. Naprawdę się przestraszyłem. Złapałem K. za ramię i mówię mu że dzieje się coś niedobrego. Odpowiada że nikt nic nie mówił, ale gdy tylko milknie sytuacja się powtarza. Proszę oboje moich kompanów aby mówili coś do mnie bo tracę kontakt, i jak mi nie pomogą złapie bt. Zaczęli mówić, byle co, gdzie idziemy, jakie mamy plany. Uspokoiłem się, ale te 2 minuty były przerażające.
6. Maksymalne skwaszenie.
~19:50 I. na chwilę nas opuszcza, idzie do domu, po kasę. Zostaję z K. przed sklepem. Zza rogu wyjeżdża bmw, prawie potrącając jakiegoś dresa z browarem w ręku. Dres zaczyna kurwić i goni chwilę samochód, ale się rozmyśla. Wydaję się nieźle napity, więc odchodzimy kawałek aby nie szukać problemów. Z początku nie miałem pewności czy faktycznie to co widziałem to była prawda, ale K. zapewnia mnie że to się stało.
Dochodzimy do jasno oświetlonej ulicy. Spoglądam na asfalt, a ten cały pokryty kalejdoskopicznymi wzorami. Ode mnie w pizdu aż po zasięg wzroku w każdą stronę. Dostrzegłem że prawie każda powierzchnia jest pokryta podobnymi wzorami. Jestem uradowany, że doświadczyłem tych jakże pięknych kwasowych wizuali. Zamykam na chwilę oczy, ogarnąć cevy. Przypominają te, które oglądałem na flaschbacku.
Wraca I., dążymy do sklepu. Podchodzimy pod migające szyldy z reklamami piwa. Klimat robi się dziwnie amerykańsko - slumsowy. Mijają nas pojedynczy dresiarze niosący zazwyczaj siaty z browarem.
I. wchodzi do sklepu, z K. zostajemy na zewnątrz. Po chwili wraca i idziemy na przystanek. Ogarniam się skupiam w sobie. Nie chcę odwalić nic głupiego przy ludziach z busa. W głowie zaczynam gadać sam ze sobą, jakbym miał tam conajmniej ze 3 osobowości. Odkrywam jak skomplikowaną rzeczą jest psychika. Fascynuje mnie jej złożoność. Jednak nadjechał autobus i byłem zmuszony przerwać swoje rozmyślania, wróciłem do nich później, ale o tym dalej.
7. Autobus
20:15-20:30 Wsiadamy do busa, w środku tylko pojedyncze osoby, wszystkie siedzą z przodu, zatem zajmujemy miejsca z tyłu. Pochłania mnie podziwiane niesamowitych antycznych wzorków na siedzieniach w autobusie delikatnie poruszających się w rytm drgań pojazdu.
Był ktoś z Was kiedyś w wesołym miasteczku w takie hydraulicznej kabinie, w której wybierało się jeden z kilku programów (np kolejka górska, statek kosmiczny itp), kabina się zamykała, odpalał się ekran, imitujący okno, i kabina ruszała się , skakała, drgała, udając że faktycznie jedzie po torze kolejki? Właśnie tak czułem się w autobusie. Miałem wrażenie, że okna to tylko ekrany, a w rzyczywistości sam autobus nawet nie rusza się z miejsca. Dodam, że wszystko za oknem było czarno-białe, jedynie lampy sodowe rzucały pomarańczowy blask.
Kilka chwil podziwiałem odjeżdzające obrazy. Przetarłem oczy i okazało się że cały autobus wypełniony jest wodą, obraz drga i faluje tak jakbym widział przez akwarium wypełnione wodą. Wszędzie roztaczała się błękitna łuna. Było to przepiękne, opowiedziałem o tym moim kompanom. Krótko potem nadszedł czas wysiadki.
8. Melina.
21:00 Nogi ugięły się pode mną gdy tylko wysiadłem. Przestało dokuczać mi zimno. Mijające mnie samochody podskakiwały niczym low-ridery, kolorowe bloki wyginały się, wszystko pokryte było wymyślnymi wzorami i hieroglifami. Zapytałem kompanów jak wyglądam. Powiedzieli, że normalnie tylko powiększone źrenice wyglądają demonicznie. Powiedziałem im jak oni wyglądają. K. wyglądał jak cwany diabeł, miał spiczaste uczy, wielkie oczy z chytrym spojrzeniem i wysokie czoło. Prawie nie miał szyi. I. była trochę mniej zniekształcona, ale również nie wyglądała normalnie.
Przeszliśmy przez ulicę i podążyliśmy w stronę garażu. Dałem K. klucze gdyż nie byłem na siłach walczyć z zamkiem. Podziwiałem księżyc, wyglądający na nieco większy niż zazwyczaj. Doszliśmy do bramy, K. otworzył ją i weszliśmy na teren garaży. Wszysto wyglądało zupełnie inaczej, inne miejsce. Było mroczne, obce, czerwona mgła unosiła się nad ziemią. K. rozprawił się z kłódką i weszliśmy do środka. Zapaliliśmy światło. Chropowate kredowe ściany z przepięknymi wzorami w żywych kolorach przypominały mi dżunglę. Przyglądałem im się gdy kompani zamykali garaż i wrzucali rzeczy do namiotu. Podłączyliśmy grzejnik, rozwinęliśmy śpiwory i szczelnie zamknęliśmy namiot. Po kilku minutach zapomnieliśmy o zimnie. K. i I. otworzyli piwo, ja zająłem się drugim tymbarkiem. Na zawleczce napis "spojrzyj za siebie".
K. zapalił latarkę. Pogięty materiał z którego wykonane były wewnętrzne ściany namiotu, błyszczał urzekająco w świetle latarki. Stuknęliśmy się butelkami, a ja podziękowałem im za to, że towarzyszą mi tego wieczoru. Obaj wiedzieli jak długo uganiam się za papierem oraz, że kwaśna faza to moje marzenie od dawna. Nie rozumieli tego, ale szanowali, i za to byłem im wdzięczny.
Przypomniałem sobie o czekoladzie, którą zabrałem ze sobą. Wyjąłem z plecaka i rozpakowałem. Głód mi nie dokuczał, przeciwnie byłem syty mimo, że ostatni posiłek zjadłem kilka godzin temu, ale wziąłem kostkę z ciekawości. Smak nie zrobił na mnie wrażenia, był nawet gorszy niż zazwyczaj.
~22:00 Dotychczas byłem pewny, że zostanę na melinie na noc, nawet sam, gdyż nie nadaję się do powrotu do domu. Nie chciałem ryzykować przypału. Poczułem jednak że faza powoli słabnie, więc zacząłem brać pod uwage ewentualność powrotu do domu.
9. Muzyka
Przeprosiłem kompanów i postanowiłem spędzić trochę czasu wsłuchując się w muzę. Odpaliłem set Shpongle, i pogrążyłem się w cevach. Były niesamowite, jakże inne od tych które dawał dxm. Trójwymiarowe kształtne animacje w setkach kolorów, zachwyciły mną tak że na chwilę odpłynąłem. Ogarnąłem się jadnak i powróciłem do swoich wcześniejszych rozkmin na temat świadomości. Dotychczas swoje ćpanie tłumaczyłem chęcią poznania siebie, rozwinęcia świadomości. Gdy spojrzałem na to pod wpływem lsd wyśmiałem w duchu sam siebie. Miałem wrażenie że dopiero na lsd dokonało się STWORZENIE mojej świadomości. Stwierdziłem też, że niemożliwe jest, że tak skomplikowana rzecz jak psychika nie jest w centrum wszechświata. Nie pamiętam dokładnie treści tych spekulacji, między świadomościami w mojej głowie, lecz pamiętam, że zacząłem przyrównywać ludzką psychikę to wszechświata.
10. Powrót
Koło godziny 23 ogarnęliśmy się z meliny i poszliśmy na autobus.
Wsiedliśmy do nocnego. Tętnił życiem, zmelanżowani ludzie wracający z imprez sączyli powolnie piwo, inni pełni życia na imprezę się wybierali. Spotkaliśmy znajomego, nie zorientował się jednak, że coś jest nie tak - i dobrze, rozgłos nie był potrzebny.
Wracało tez kilkoro ludzi z zakupami. Jedni rozchodzili się i składali sobie życzenia. Ogarnęło mnie przykre uczucie, jak sztuczne i komercyjne są święta. Nieszczere życzenia, pogoń za zakupami zamiast skupienie się na tym co wartościowe. Przemyśleń było więcej ale nie pamiętam wszystkoego.
11. Koniec
Pożegnałem się z kompanami i ruszyłem w kierunku kumpla, nazwijmy go S., ponieważ zadzownił jak się trzymam. Zapytałem czy mogę po niego na chwilę wpaść, bo jestem w pobliżu. Pochodził ze mną ok pół godziny, opowiadałem mu ciekawsze elementy tripa. Był pod wrażeniem.
Wróciłem do domu. Starzy spali, a przed bratem udało mi się jakoś ukryć wielkie gały
Rzuciłem się na wyrko i wrzuciłem muzę na uszy. Cevami bawiłem się ponad 3 godziny, gdyż w ogóle nie byłem śpiący. Zasnąłem koło 5 nad ranem. Obudziłem się ok 14, wypoczęty, nowo narodzony.
podsumowanie: jako pierwszy raz z lsd jestem zadowolony. Następnym razem wolałbym jednak spożyć papier w dzień, i najlepiej z kimś kto wrzucał by ze mną - w głowie miałem wiele tematów do rozmowy, jadnak z nieskwaszonymi kompanami trudno było się się porozumieć.
- 15273 odsłony
Odpowiedzi
+
Podoba mi się sposób w jaki Trip Rapor jest naisany.
Tytuły dobrze oddają treść.
Lubię teksty, które łamią schemat.