muzyką jestem
detale
*4-HO-MET
*4-ACO-DMT
*2C-P
*Brefedron
*MXE
*DXM
*Kodeina
*Benzydamina
*Metkatynon
*Amfetamina
*Opium
*Gałka muszkatołowa
*Mieszanki ziołowe
raporty jajugga
muzyką jestem
podobne
Główna akcja miała miejsce w nocy z 22 na 23 sierpnia. Dzień minął mi na mniej lub bardziej udanych przygotowaniach do kampanii wrześniowej. Po nauce odczułem potrzebę relaksu, więc szybka mobilizacja i ekipa na wieczorne piwko zmontowana. Po wypiciu i spaleniu blanta powoli każdy udaje się do domu. Ja nie czuję się do końca ukontentowany, więc postanawiam wprowadzić w życie plan dysocjacyjnego tripa. Podczas drogi do domu odczuwam ekscytacje i podniecenie porównywalne z tym z pierwszych lotów. Delikatnie mnie to dziwi, bo po częściowym bad tripie po proroku podczas Woodstocku, gdzie zostałem przytłoczony nadmiarem bodźców, nie miałem raczej większego ciśnienia na zarzucanie czegokolwiek. Po dotarciu do domu i rozpoznaniu sytuacji upewniam się, że można ładować. Przygotowuję tripolot łóżko i sprzęt grający. Po tym udaję się do łazienki w celu aplikacji i w tym momencie rodzi się problem, którego nie wziąłem pod uwagę, a mianowicie brak zegarka do odmierzenia dokładnej dawki. Postanawiam więc dawkować na oko z racji tego, że portfel wraz z kartami został w pokoju szukam narzędzia i znajduję koszyk na różne pierdoły typu spinki do włosów itp. Całą akcję staram się przeprowadzać najciszej jak to możliwe, aby nie budzić podejrzeń u siostry, która jest obok w pokoju. Krawędź koszyka nie okazuje się narzędziem pierwszych lotów, więc poirytowany wsypuje wszystko spowrotem do wora i sypie na rękę jak mi się wydaje +/- 100 mg.
T:+0:00
Jest godzina 1:00, zlizuję ,,odmierzoną" dawkę kwaśny smak zapijam wodą z kranu i udaję się do tripolotu. Zapuszczam następujący utwór http://www.youtube.com/watch?v=5kqVgbhenEI i czekam na rozwój wypadków. Po jakmiś czasie dochodzę do wniosku, że chyba zarzuciłem za mało. Słucham sobie kulturalnie muzyki. Po pewnym czasie zaczynam dostrzegac CEVy, lecz uczucie niedosytu wciąż jest obecne. Nie trwało to długo. Nagle uświadamiam sobie, że jednak porobiło mnie i to wcale nienajgorzej, wręcz wyjebało mnie na orbitę. Jest bardzo dobrze, widzę coś w rodzaju półprzeźroczystej płaszczyzny lub warstwy, która zmienia się wraz z tempem muzyki. Postanawiam więc zapuścić album, który na pewno jest dobrze znany, a mianowicie Carbon Based Lifeforms- Interloper. Jest nielicho, czuję jak poruszam się po płaszczyźnie muzyki. W pewnych momentach czuję się jak na rollercoasterze. Czuję wielką euforię i szczęscie będąc muzyką. Wpadam na nienajlepszy pomysł wyłączenia muzyki, co nie obywa się bez problemów. Najpierw znalezienie odtwarzacza i odnalezienie pauzy nie należało do najłatwiejszych zadań. Po tym bezspornym sukcesie słyszę niesamowity pisk wewnątrz głowy, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Pisk jest tak przejmujący, jakby mi miało rozsadzić głowę. Mało tego czuję niesamowite wibracje na całym ciele. Przez moment próbuję ogarnąć, czy nie mam drgawek i dochodzę do wniosku, ze nie potrafie tego określić i wyjebane na to. Szukam na playliście czegoś odpowiedniego, wybór pada na Gramatik- The Age of Reason, następnie Bonobo The North Borders. Dociera do mnie to jak bardzo bym chciał postrzegać muzykę w ten właśnie sposób każdy utwór jest swego rodzaju przygodą niepowtarzalnym przeżyciem. W tym momencie bardzo współczuję nie ćpającym ludziom, że nigdy w życiu nie będą w stanie przeżyć czegoś tak pięknego i nieporównywalngo z niczym innym co jest mi znane. Całkowicie zatapiam się w muzyce wizja oraz ciało reaguje na najmniejsze zmiany tempa czuję się jak w grze Audiosurf z tym, że teraz czuję każdą ,,nierówność" swoim ciałem. Po chwili uświadamiam sobie, że słyszę ponownie muzykę Carbonów widocznie mój player wie najlepiej czego mi trzeba;D Jest dużo bardziej psychodelicznie widzę różne przedmioty z różnych perspektyw coś w stylu zacięcia na danych przedmiotach potem płynnego przejścia do innych perspektyw, po jakimś czasie dostrzegam swój własny pokój z perspektywy kamery zawieszonej w rogu w momencie gdy zdaję sobie z tego sprawę pokój zaczyna morfować faktura przemiotów wydaje się być pokryta kryształami czymś w stylu ,,malunków" mrozu na szybie tyle, że w 3d. Nagle zostaję wrzucony w ciało czuję ścisk na całym ciele i muzyka znowu zaczyna wyprawiać ze mną harce poczucie ciała jest bardzo zaburzone np. czuję swoją rekę ze 2 metry nad sobą tułów jest jakby na swoim miejscu ale nogi są znowu rozrzucone w płaszczyźnie tułowia jest to bardzo ciekawe doświadczenie. Widzę także ,,zamieszaną" masę w kolorze zielono-niebieskim która kształtuje się w coś w rodzaju wąskiej jaskini zacinam sie na pewien czas na tej wizji po jakimś czasie górna część jaskini ulega zatarciu i widzę coś w rodzaju gwiazd. Raptem czuję intensywny sygnał z ciała otwieram więc oczy i zdaje sobie sprawę z tego, że nie miłosiernie chce mi się sikać ale nie chce mi się iść wieć postanawiam olać sprawę. Fruwam więc sobie dalej ale ciało znowu nie daje mi spokoju czuję, że jestem podejrzanie wygrzany pomyślałem, że może pęcherz skapitulował ale za cholere nie potrafie okreslić czy coś jest mokre czy suche ściana poduszka wszystko jest w dotyku bardzo podobne. Dalej chce mi się lać więc postanawiam wykonać ekspedycję do WC ręce jeszcze jako tako działały ale nogi ni chuja jakoś udało mi się ustać ale chybotałem się jakbym surfował całkowity brak równowagi jakbym nie trzymał się łóżka spotkałbym się z ziemią szybko bardzo szybko. Ok trzymam się ściany i ,,IDE" jest bardzo ciemno żeby zapalić światło trzeba przejść przez część bez ściany myślę więc, że to za duże ryzyko żeby się wyjebać prawie pod drzwiami rodziców z dyskusyjną możliwością ponownego wstania więc postanawiam wracać do łóżka. Próbuję tripować ale pęcherz przeszkadza i to bardzo w przypływie geniuszu postanawiam iść na czworaka... po jakimś czasie docieram do łazienki teraz tylko się podnieść jakoś się udaje i próbuję wykonać cel misji ale czyżby mi się odechciało nie wierzę w to to nie może być prawda ale po doświadczeniach z opiatami, a mianowicie im bardziej ciśniesz tym bardziej nie możesz wkonću udaję się with the flow i leje nie potrafie okreslic na jakiej wysokości jest sedes a ja sam wydaje sie bardzo niski leje straszliwie długo ale to chyba jeden z uroków MXE. Wracam tak samo jak przyszedłem, tripolot i jazda ale jest jakby słabiej i to zdecydowanie została jakby wydmuszka z poprzednich efektów. Słucham dalej muzyki około 4:30 czuję się całkowicie trzeźwy uderzam w kimę. O 7 budzi mnie ojciec żebym mu w czymś pomógł leże mając nadzieje, że mi odpuści jednak nie ma łatwo boję się wstawać z racji wcześniejszych ekscesów z chodzeniem jednak jest jak najbardziej normalnie, oczy są jedynie ,,szklane". Mam fazę na jakieś rozkminy idzie mi całkiem nieźle. Pomagam i mam wolne ogólnie czuję się bardzo dobrze ewidentnie czuć działanie antydepresyjne przez cały dzień. Doświadczenie było naprawdę ciekawe mimo, że odbiegało nieco od poprzednich może to przez czystszy sort lub większą dawkę rzeczywistą niż zwykle.
- 7693 odsłony