odczucia początkującego opiatowca
detale
odczucia początkującego opiatowca
Po co piszę ten trip raport? W celu uzupełnienia bazy naurogroove o opis działania opioidów, których jest mało na tej stronie. Sam kiedyś szukałem tutaj takich opisów i nie znalazłem tego za wiele. Nigdy tego nie piszę w moich trip raportach, ale przy tym rodzaju narkotyków muszę o tym wspomnieć: Ten trip raport nie ma na celu nikogo zachęcać do brania opioidów, pełni on funkcję czysto informacyjną o działaniu tych substancji i nie biorę odpowiedzialności za ewentualne szkody przez nie wyrządzone u osób zachęconych do wzięcia opium moim opisem. Co do pytań odnośnie PST i innych opioidów odsyłam na [H].
Niedawno dowiedziałem się o sposobie na przyjmowanie opium w postaci PST. Mimo wcześniejszych postanowień o niepróbowaniu opioidów, pokusa aby jednak to zrobić była zbyt silna... Pierwszy raz z tym narkotykiem miałem 4 dni dni temu. Opisywany trip jest moją wczorajszą przygodą. Opis pewnie i tak nie odda tego co czułem, bo to trudno opisać, to trzeba po prostu poczuć.
Po 3 dniach od mojego pierwszego spotkania z PST (mimo że wtedy obiecywałem sobie, że to tylko ten jeden raz na próbę, że więcej nie wezmę) postanowiłem zrobić to jeszcze raz. Pokusa poczucia po raz kolejny tego wspaniałego stanu była zbyt silna, nie mogłem się pogodzić z myślą, że miałbym już nigdy więcej nie wziąć tej cudownej substancji. Przecież to tylko jeszcze jeden raz, nic się nie stanie, przecież się nie uzależnię.
ok 12:30
Biorę 5-o litrową butelkę. Wsypuję do niej 1kg "klepliwego" maku. Dodaje kwasu cytrynowego i zalewam ciepłą wodą. Wstrząsam energicznie, po czym pozwalam substancji chwilę postać. Czynność powtarzam przez 20 minut Woda zaczyna nabierać brązowego kolorku. Odkręcam delikatnie korek i przelewam ciecz do półlitrowej szklanki z "Żywca". Nie wiem, czy to mak czy kwas, ale coś nadaje temu roztworowi bardzo nieprzyjmeny smak. Mimo wszystko wypijam całą szklankę za jednym przechyleniem. Robię jeszcze 2 przepłuczki, z każdą kolejną ciecz jest już coraz jaśniejsza i słabsza. Ostatnia szklanka ledwo mi wchodzi, ale daję radę. Przez chwilę zbiera mnie na wymioty, ale powstrzymuję je.
13:30
Faza zaczyna rozkręcać się coraz bardziej. Czuję to przyjemne uderzenie ciepła na całym ciele. Świat wokół nagle staje się dla mnie niezwykle miły i przyjazny. Problemy i zmartwienia przestają istnieć. Czuję euforię. Szczęście. Już teraz smuci mnie jedynie myśl, że to się skończy za jakieś 8 godzin. To zdecydowanie za krótko. Chciałbym, aby ten wspaniały stan trwał cały czas.
Idę do łazienki się wysikać, zanim funkcja oddawania moczu zostanie tymczasowo zablokowana, jednak jak się okazuje jest już za późno, nie mogę wycisnąć z siebie ani kropli. To nic, zrobię to później. Po spojrzeniu w lustro dostrzegam, że moje źrenice są bardzo zwężone (odwrotnie niż w przypadku psychodelików).
Ogarnia mnie chęć podzielenia się z ludźmi moimi spostrzeżeniami i poglądami na temat różnych spraw. Piszę kilkanaście komentarzy na różnych stronach internetowych, przy czym staję się dużo bardziej otwarty, empatyczny i wylewny niż zwykle. Nie wstydzę się swoich uczuć, piszę to co czuję. Podobnie w rozmowie ze znajomymi na gg i facebooku. Ludzi zaczynam postrzegać jako braci i przyjaciół. Bardzo lubię rozmawiać z nimi w tym stanie.
Faza po PST nie może się odbyć bez muzyki. Dlatego zasłaniam okno zasłonką, włączam dosyć cicho "Niewinnych" Dżemu (nie bez powodu taki właśnie utwór) i kładę się wygodnie pod kołdrę na miękkiej poduszce. Zamykam oczy i wczuwam się w dźwięki. Po żadnym innym narkotyku nie czuję aż takiej przyjemności ze słuchania muzyki. Jest mi cieplutko i przyjemnie. Takie zwykłe leżenie sprawia mi ogromną radość, daje nieprawdopodobne szczęście. Czuję się spełniony, niczego mi nie brakuje. Mógłbym tak leżeć cały czas i się rozkoszować dźwiękami.
Co jakiś czas zaglądam na kompa, żeby przejrzeć jakieś strony, bądź zmienić utwór, po czym wracam do łóżka. Cały czas też czekam aż na gg wejdzie pewna koleżanka (P.), którą znam co prawda od niedawna, ale stała się ona dla mnie dosyć bliską osobą. Bardzo chcę z nią porozmawiać. Co jakiś czas biorę też małe łyki wody, gdyż czuję suchośc w ustach.
ok. 21:00
Faza już delikatnie słabsza. Idę do łazienki spróbować się wysikać. Po ok. 10 minutach prób zarówno na siedząco, jak i stojąca w końcu się udaje. Czuję się z tego powodu zadowolenie. Dodatkowo cieszę się, że w czasie fazy w ogóle nie zbiera mnie na wymioty, tak jak za pierwszym razem gdy brałem PST (wtedy przez sporą część czasu działania narkotyku miałem nudności, których efektem było dwukrotne zwymiotowanie). Myślę o zjedzeniu czegoś, w końcu jadłem tylko śniadanie, jednak po spróbowaniu kawałka wafelka, stwierdzam że nie mam ochoty na jedzenie.
21:51
P. w końcu wchodzi na gg i przeprowadzamy ciekawą dwugodzinną rozmowę, która sprawiła mi dużo radości i w pewien sposób była dla mnie ważna.
ok. 00:00
Zrobiłem sobie kolację - jajecznicę. Nie do końca miałem ochotę jeść, ale zjadłem, po czym wykąpałem się i położyłem do łóżka. Faza wciąż mnie trzymała, więc włączyłem cichutko muzykę i rozkoszowałem się nią leżąc w łóżku.
ok. 2:00 Wyłączyłem muzykę i poszedłem spać.
Jako podsumowanie pragnę wszystkich przestrzec, że opioidy to bagno. Bardzo ciepłe i przyjemne, ale bagno, które może cię wciągnąć w dół, gdy za daleko w nie wejdziesz. W każdej chwili możesz stracić nad tym kontrolę, a tam na dnie, nie jest już wcale przyjemnie. Jeśli chodzi o mnie to postaram się uważać i nie będę tego brał częściej niż raz na tydzień (zresztą fundusze nie pozwalają mi na częstsze przygody), dodatkowo nigdy nie wezmę heroiny, jeszcze niedawno mnie kusiła, teraz panicznie jej się boję, bo po tym co mak ze mną zrobił, wiem że jakbym jej spróbował to nie dałbym rady się nie uzależnić. Ale jak to wszystko wyjdzie w praktyce, to już czas pokaże...
- 29306 odsłon