zły porucznik
detale
Miejsce: Dom, Praca, Miasto
Substancja: Alkohol, Marihuana, Amfetamina, Mefedron, Viagra, Kokaina, MDMA, LSD, Oksykodon, Klonozepam
Nastawienie: Depresja z licznymi powikłaniami psychicznymi
raporty kazoom14
zły porucznik
podobne
Otwieram swoje ciężkie oczy i zerkam na neonowy wyświetlacz mojego budzika.
5:43.
Cholera - myślę sobie i na spokojnie wygrzebuję się z legowiska. Nawet nie próbuję się oszukiwać że uda mi się zdążyć na poranną odprawę.
- Kurwa mać - mruczę do siebie -który to już raz w tym miesiącu ? Piąty ? Szósty ?
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć jak wyglądał wczorajszy dzień a co dopiero to.
Moja duma 3 pokojowe 50m2 w wielkiej płycie kupione za uzbierane pieniądze z komuni i spadek po rodzicach. Dobytek całego życia, moja ucieczka całego zła świata. Przy podnoszeniu się z łóżka wyraźnie przypomina o sobie wczorajszy pobyt w pobliskim pubie. Otwieram kuchenną apteczkę która mogłaby być słyną walizką z Las Vegas Parano i sięgam po 1 tabletkę Oxykodonu na nieustępliwy ból głowy oraz po Klonozepam który pozwoli mi przetrwać ten parszywy dzień.
Kiedy już udaje mi się przełknąć kęs tosta i popić gorzką czarną kawę chwytam z szmatę i klamkę oraz kluczyki do służbowej insygni.
- Psiakrew, stary mówił żeby nie używać do celów prywatnych - myślę sobie ale po chwili zaczynam czuć efekty zażycia polepszaczy samopoczucia i nastroju , więc przestaję się przejmować.
Jadę niespiesznie przestrzegając każdego paragrafu KD tylko dlatego że w mieszkaniu oczywiście zapomniałem przelać sobie najprawdziwszej ambrozji jaką jest absolut z ice tea. Ta cholerna butelka herbatki stała się już legendą w firmie i przylgnęła do mnie łatka Angol.
6:53
W końcu jestem. Cudowny budynek z białą elewacją , wymyślnymi ornametami pomiędzy oknami emanuje swoją potęgą. Patrząc na budynek przeciętny Kowalski czuje szacunek, respekt może podziw. Ja po kolejnych łykach z butelki nie czuję już praktycznie żadnych emocji.
7:16
Na wejściu krótkie piknięcie karty zaznaczającej mój czas pracy - Znów to samo - wzdycham na myśl o reprymendzie którą otrzymam za kolejne spóźnienie.
Mijając harcerzyków w mundurkach którzy nie kryją obrzydzenia moim widokiem. Próbuję sobie przypomnieć czy też taki byłem ale szybko przestaję się tym zadręczać. Zanim udam się do wielkiego Ogara ruszam do magazynu. Zbijam piątkę ze Staszkiem i informuję że muszę coś zostawić w pudle z materiałami nr
00odpierdolsię82i22otwierajtedrzwi22. Otwiera. Oczywiście nic nie zamierzam zostawiać. Planuję pożyczyć coś do swojej kolekcji. Głośna sprawa i wielki karton. Tyle lat służby pozwoliło na znalezienie luk przy zdejmowaniu plomb.
Otwieram i wyciągam anielski pył. Zdaję sobie sprawę że alkohol i leki zrobiły mnie lekko mułowatego dlatego zamierzam się podleczyć zanim stąd wyjdę. Wrzucam Kokainę do rozpylacza z solą fizjologiczną.
Nikt nie zwróci uwagę alergikowi. Sztachnięcie. Siła. Idę.
Chłopaki już są. Jestem coraz bardziej nakręcony. Przed wejściem do gabinetu szefa kroplę nos jeszcze raz.
Wiem że już nic mnie nie zatrzyma.
W gabinecie już nie jestem sobą. Zdaję raport z zeszłej służby która trwała notabene 4 dni z krótkimi drzemkami. Wyjaśniam postępy i czuję że poziom mojej elokwencji wystrzelił w górę niczym appollo13 na księżyc ( Houston póki co nie ma żadnego problemu !!! ). Stary słucha i kiwa głową. Zapomina o moich spóźnieniach, nie daje reprymendy.
- Wypierdalaj do swoich obowiązków - toczy pianę.
Toż to prawdziwa pochwała. Brak zjebki za spóźnienia i brak komentarza za ostatnią akcję należy traktować na równi z awansem i podwyżką za zasługi dla Firmy tyle że bez podwyżki i awansu a z kupką nowej makulatury na biurku do przerobienia. Nie przejmuję się i czuję że zapowiada się super dzień, a właściwie tak czuję się ja pod wpływem doskonałej jakości kokainy. Kroplę znowu i dokańczam mrożoną herbatkę z butelki.
9:16
Pytam się chłopaków czy jedziemy w teren. Mówią o jakimś Euro, jakimś zabezpieczeniu imprezy ale szybko przerywam im bo dziś to ja jestem gwiazdą. Chcę opowiedzieć o wczorajszej wieczornej akcji w pubie, ale te chujki wykręcają się jakimiś przydziałami do zabezpieczania plenerówki. Ok 10:00 komenda pustoszeje
Ja pierdole , zapomnieli o mnie ? - myślę i patrzę w grafik i jestem jedyną osobą nie przydzieloną do tego całego kopanego wydarzenia. Zajebiście jestem dziś samotnym wilkiem, tak polować lubię najbardziej. Klamka za pasek bo tak i wygodnie i wygląda się jak z telewizora. Blacha za pasek , ukryta pod skórzanym
płaszczem.
Na parkingu pusto. Nie ma mojego opla. Te chuje musieli wsiąść klucze z mojego biurka. Jest za to stary pasat
Z braku lepiej tak niż ganiać z buta. O nowych obklejonych zabawkach nawet nie myślę. Ja działam w ukryciu.
W trakcie objazdu miasta ( cholerne korki i cholerni kibice ) zaczyna mi czegoś brakować.
10:35
Chryste to zjazd - łapię się za kieszenie i przerażenia zaczyna rosnąć bo oczami sięgam wstecz i widzę jak wkładam kropelki do służbowej szuflady. Ogarnia mnie dziwne uczucie niepokoju które większość zna kiedy towar wychodzi a człowiek pozostaje niedoćpany. To uczucie które do otwieram schowek i widzę że coś jest, jest nie do opisania. Na szczęście takich jak ja jest więcej. Jakaś niebieska tabletka i resztka białego proszku. Szybko zajeżdżam na kopertę pod sklepem przy drodze ubiegając jakiś inny samochód. Nie zwracam uwagi na
wyzwiska od gościa bez ręki i szybko kupuję zimne piwko. Już w samochodzie łykam tabletkę i wrzucam pyłdo piwa po czym wypijam na raz.
11:30
Już wiem czym był pył ze schowka i niebieska pigułka. Wzrok przerabiał obraz jak wiatrak mieli gorące powietrze a mój generał stał na baczność.
- Mefedron i Viagra psia jego – przemieliłem przez swoje szczęki słowa.
Działanie substancji zdawało się tylko nasilać. Serce tłoczyło krew w rytmie przebojów Skrilexa a ciało aż całe dygotało. Czułem niepochamowane żądze które trzeba było zaspokoić teraz, właśnie w tym momencie.
11:45
Z piskiem opon hamuję na podjeździe „SPA dla Panów”. Przed wyjściem z samochodu zerkam w lusterko i czym prędzej zakładam oldschoolwe cienie. Zamaszystym ruchem
Bezpardonowo otwieram drzwi i wbijam do środka. Cudownie. Przedemną najpiękniejszy harem na świecie wzrok błądzi jak szalony i nie jestem w stanie skupić go tylko na jednej z tych cudnych istot.
Czuję za sobą uścisk na ramieniu i się odwracam. 2m i 110 kg żywych mięśni z ogoloną pałą i pseudowięziennymi tatuażami drze do mnie japę:
- Wypierdalaj w podskokach ćpunie , tu jest porządny lokal.
Czuję jak wzbiera we mnie złość, jestem rozdrażniony działaniem narkotyku i Viagrą i na ten moment pragnę tylko jednego – dobrać się do tych suczek, dlatego z kulturą i ciągle mielącą szczęką (teraz już w rytm sączącego się Garou z głośników lokalu) wyrzucam z siebie:
- Klient VIP przyszedł, więcej kultury chamie albo inaczej pogadamy – oświadczam i odsłaniam płaszcz ukazując moją sekswizę , pierdolony paszport burdel-taty.
Osiłek tępo patrzy na blachę to na moją powykręcaną twarz i wskazuje wolny pokój dodając:
- VIPY MAJĄ ZA DARMO DZISIAJ CIPY!
Wiem że jest zły, ale ma nad sobą przełożonych a wie że gdybym wyszedł stąd niezadowolony oni długo po mieście nie polatają a on długo nie pożyje. O tym co się dzieje za drzwiami dżentelmen się nie chwali więc niech to pozostanie tajemnicą.
13:40
Wychodzę z pięknymi wspomnieniami. Narkotyki przestały działać. Palę jeszcze cieniutkiego blancika skręconego i darowanego przez „Dżesikę” i wsiadam w samochód. Czuję jak otacza mnie zmęczenie a zarazem rozprężenie. Połączone zejście nieco neutralizuje działanie ziółka które powoduje we mnie miłe otępienie i prawdopodobnie zatrzymanie wszelkich czynności umysłowych. Daje się odczuć łapanie zawieszek szczególnie przy szybkiej jeździe pomiędzy samochodami często zmieniając pasy ruchu. Reakcje są bardziej niż zwykle spowolnione a refleks rewolwerzysty gdzieś znikł.Czuję że wszystko ze mnie schodzi więc dzwonię do mojego ucha i wymuszam na nim spotkanie w ustronnym zajeździe w lesie.
14:45
Dojeżdżam i widzę ambulans a obok niego Pavlusia i Bogusia ( nie pamiętam jak się nazywają ale takie mają teczki więc tak się do nich zwracam).
- No czołem skurwysyny zestaw naprawczy na miejscu ?- pytam
- Klient nasz pan – chóralnie odpowiadają.
Siadam w ambulansie i daję sobie wpiąć weflon. Rozsiadam się i słucham co się dzieje na mieście. Dają jeszcze parę zastrzyków „kto ich wie czego” i rozpływam się na siedzeniu. Po 15 min jestem jak nowy. Brak zmęczenia , brak objawów po. Jednym słowem rewelacja. Chłopaki umieją się spisać a ja czuję że jeszcze dzisiaj będę mógł zabalować.
- Te Pavli – chrząkam na odchodne – zrób se czystke w papierach bo w przyszłym tygodniu kontrol.
- Dziękuję Panie Ang… tzn. ku chwale Narkusów hehe…
16:00
Już wiem gdzie dzisiaj wieczór zabaluję to będzie epicki melanż. Siedzę właśnie w podejrzanej spelunie gdzie rozpoznaję część mord z łapanek. W każdym razie patrząc na ich wściekłe spojrzenia oni mnie na pewno pamiętają.
Nie to jest jednak moje zmartwienie. Biorę shota wódki i zapijam zimnym piwkiem. Za chwilę odpalam papierosa i głęboko się zaciągam.
- No tak wieczorem imprezka a ja bez grosza przy duszy a co gorsza bez żadnego towaru – powtarzam sobie w głowie.
Ale mam już plan. Biorę ostatniego macha i walę kielicha po czym opuszczam lokal.
17:30
Siedzę w samochodzie pijąc wódkę z gwinta i zapijam mrożoną herbatą. Stary passat idealnie wtapia się w okolicę. Zdecydowałem się na centralny parking na tym mega blokowisku ze względu na znany punkt wymian. Pod trzepakiem widzę „Patyka” który dyskretnie prowadzi kantor wymiany chwil zapomnienia na polskie złotówki. Wychodzę i zachodzę go od tyłu. Kopniakiem w goleń powalam na ziemię i kolanem dociskam plecy nie pozwalając wstać. Z jego kołczanu prawilności wyciągam torebkę cudów współczesnej farmacji i niemałą ilość gotówki.
- Zapomniałeś o opłacie targowej „Patyk” – rzucam – towar biorę jako poczet zabezpieczenia swojego interesu a gotówka akurat starczy na odsetki
- Już nie żyjesz Angol – syczy z bólu – był pakt my mamy miejsce wymiany a wy podostawaliście szmalec , złamałeś zasady gry.
Faktycznie jak przez mgłę przypominam sobie spotkanie z kolegami z Firmy i tymi bandziorami. Pamiętam również rozmazany obraz po wciągnięciu kreski ketaminy która miała być amfetaminą. Byłem już nieźle wstawiony alkoholem i nie mogłem sobie odmówić pociągnięcia śnieżnego pyłku. Pamiętam również że późniejsze wydarzenia które rozgrywały się przy stole śledziłem już spoza mojego ciała więc kiedy karty były rozdawane możliwe że minęło mnie jedno albo dwa rozdania.
Pogroziłem jeszcze Patykowi bronią przyłożoną do głowy dopóki nie narobił w spodnie.
Mając towar i pieniądze ruszyłem dalej ku przygodzie.
20:45
Ja pierdole miasto jest nieźle zakorkowane wszędzie pełno kibiców, chyba jednak nie dojadę. Nie jestem stworzony do stania w korku szczególnie kiedy energia mnie wręcz rozpiera po doskonałej polskiej amfetaminie. Język poleruje powierzchnie zębów bezwiednie. Oddech stał się szybszy oraz czuję skok ciśnienia. Klaustrofobiczne wnętrze samochodu nie pozwala mi wysiedzieć w pasacie. Zatrzymuję się na chodniku przed ladą sklepową blokując ciąg pieszych i ruszam krokiem techno-vikinga do domu.
21:45
Okazuje się że jest niezłe zamieszanie w związku z mordestwem Patyka. Wychodzi na to że towarzysze broni wzięli się za mnie. Czy go zabiłem ? Nie jestem pewien jak wyglądał dzień, trochę za dużo tego wszystkiego dzisiaj było. Chyba ten układ czy też pakt przypieczętowały potężne pieniądze które mnie ominęły pomimo że tam byłem. Nagle na komendzie znalazły się jakieś narkotyki w mojej szufladzie. Czyżby mój czas dobiegał końca ? Czy to tylko Paranoje czy prawda ? Od całego dnia czuję jak paruje mi czaszka. Pora na chwilę wytchnienia. Wyłączam telefon kładę szmatę i klamkę na stole z torby zajumanej Patykowi biorę dwa listki LSD i niewielką dawkę MDMA. Dziś relaks , jutro pomyślimy co dalej…
- 17247 odsłon
Odpowiedzi
test
test
Ładna opowiastka.
Ładna opowiastka.
Zły porucznik.
Abstrahując od prawdziwości, bądź nie tej historyjki, to władza i pieniądz najbardziej deprawuje.
To tylko sen samoświadomości.
Świetne :)
Świetne :)