deeper
detale
deeper
podobne
Miało to miejsce pod koniec gorącego lata kiedy w radiu katowano do znudzenia Faded.
Dzień ten przypadł na chyba najgorętszy dzień lata, od samego rana wtapiałem się w asfalt, więc by umilić sobie to umieranie, zaraz po porannym prysznicu kręcę małego jointa z lekkiej baki i zaczynam przygotowywać się do wieczornej imprezy.
Start spotkania był przewidziany na 19, więc po spakowaniu się i zjedzeniu czegoś zaczynam dzwonić po swoich kolegach od dragów. Udaje mi się załatwić więcej jaranka, tym razem mocniejszego, 5 piguł z 2C-B i trochę kryształu.
Wychodzę z domu na tramwaj żeby jak najszybciej wszystkich obskoczyć, skwar lejący się z nieba dawał mi się coraz to bardziej we znaki, ale na duchu potrzymywała mnie wizja tego co miało nadejść. Planowałem wtedy zapodać sobie największy mix do tej pory, nieskrępowany jeszcze wtedy tabelką z opisanymi kolorowymi symbolami interakcjami dragów wypuszczoną jak mniemam, przez SIN.
O 17-ej siedziałem już wraz z dwoma równie spoconymi i równie dobrze zaopatrzonymi kolegami w PKSie mającym zawieźć nas do małego wypizdowia pod Wrocławiem, a w moim plecaku dodatkowo znalazł się blister 10-ciu tabletek Po 100mg tramadolu retard który wtedy jeszcze chętnie pożerałem.
Podróż minęła nam w atmosferze śmiechów i wspomnień z okresu liceum, klimat całkiem sympatologiczny.
Chwile przed 19 w drzwiach powitał nas gospodarz, ubrany w szlafrok z blantem w ustach i szklanką rumu w drugiej.
Po wejściu odrazu przeszliśmy do rzeczy wciągając po szczurku emememsa i odpalając następnego już dzisiaj pacanka.
Po chwili rozmowy pełnej serotoninowych zająknięć i mlaskania gum postanawiamy zapodać po niebieskim krążku z 2C-B, z czego jeden z imprezowiczów decyduje się na sniff.
Przyjęcie rozkręca się, tak samo jak nasz stan. Po około 3 godzinach od zjedzenia pigułki organizator rzucił na blat 15 kartoników z Nbomem. A więc, starczy dla wszystkich spodziewanych uczestników!
W czasie gdy karton wchodził a 2 schodziło postanawiam w przypływie sam nie wiem czego zapodać tramal w ilości 400mg.
Po około godzinie zacząłem czuć się źle, mix tramalu z fenylkami dał mi przekurewsko ciężki body load. Leżę na kanapie i staram się więc choć trochę ogarnąć, koledzy proponują szota z bongo a mi jest już powoli wszystko jedno w miarę narastania działania nbomka więc czemu by nie?
Ściągam chmurkę, odpalam długą i chudą jak ołówek cygaretkę waniliową i staram się połączyć wątki. Nie pamiętam zbytnio co ani kiedy brałem więc delektuję się intensywnym smakiem i równie intensywnym chaosem w domu. Z telewizora dudni Witch Houseowy remis Shade, z głośnika bluetooth obok mnie jakaś muzyka klasyczna co w mojej głowie brzmi przecudownie w połączeniu ze sceną kiedy to jeden z naćpanych uczestników imprezy zaczyna bezpardonowo oddawać mocz na dywan w salonie, gdzieniegdzie słychać śmiechy, krzyki, achy i ochy naćpanej gawiedzi.
Wszyscy stają się coraz bardziej odklejeni, dodatkowo tramal przechodzi w fazę sedacji zmąconą jednak fenyloetyloaminową stymulacją co daje efekt całkowitej depersonalizacji. Żeby się trochę odmulić dopalam resztkę bonga znalezionego na podłodze, lecz cevy nie pozwalają mi zauważyć, że woda jest rozlana a cyban praktycznie pusty. Nie przeszkadza mi to jednak zbytnio i wciągam trochę dymu. Chaos staje się już niemożliwy do ogarnięcia, ktoś biega w kółko, ktoś wije się w psychodelicznych spazmach na zaszczanym dywanie a w moim odczuciu nie jest to nic dziwnego.
Stwierdzam, że dość już tego przyklejenia do kanapy i odbijając się od ścian wchodze na wyższe piętro gdzie przeniosła się już część zabawy. Wtedy właśnie pierwszy raz w życiu usłyszałem Lebanon Hanover.
Pamiętam jak dziś jak mocno uderzyła mnie fala klimatu utworu Gallowdance, nie jestem pewien czy słyszę to w swojej głowie czy też faktycznie ktoś to włączył. W tym momencie faza zaczyna szczytować. Rzeczywistość zlewa się z moimi myślami, wszystko przyjmuje niespodziewanie abstrakcyjny wymiar. Ktoś podaje mi blanta, więc nie odmawiam. W głowie tworzę jakieś dziwne wspomnienia związane z ludzmi mimo że niektórych widziałem pierwszy raz w życiu. Ktoś obok mnie krzyknął, miał całą twarz we krwi, poryło mnie to, dodatkowo CEVy i OEVy zlewają się w jedną całość. Noddy przybierają na sile, wychodzę więc jak najszybciej na balkon gdzie gospodarz domu siedzi i ogląda gwiazdy zahipnotyzowany odbijanym przez nie światłem. Wszędzie trwał ogromny chaos jeszcze przez parę godzin.
Dopiero koło 10-ej udało mi się jako tako zasnąć na kilka godzinek przerywanego snu.
Czy polecam taki mix? Totalnie.
Czy zmieniło mnie to w jakikolwiek sposób? Absolutnie nie.
- 7194 odsłony