o tym jak zatraciłem granicę między rzeczywistością a...schizami.
detale
raporty triper_
- Jesień 2018 - Wspomnienia.
- Podsumowanie leczenia fluoksetyną i alprazolamem.
- O tym jak zatraciłem granicę między rzeczywistością a...schizami.
- 'Chwilo trwaj', czyli piękno i chillout po oksykodonie
- Wyjątkowa głębia ketaminy połączona z THC
- Alicja w Krainie Czarów, czyli pierwszy taniec z LSD
- Kodeina + hydroksyzyna = szczęście
o tym jak zatraciłem granicę między rzeczywistością a...schizami.
podobne
Była sobota - dzień wolny od pracy i uczelni, moja dziewczyna wyjechała do swojego rodzinnego miasta na weekend, ze znajomymi postanowiłem się nie umawiać. O benzydaminie usłyszałem już dawno, kilku moich kumpli jest nią zachwyconych, co miało poniekąd wpływ na chęć spróbowania jej. Zakupiłem opakowanie saszetek (10 sztuk) Tantum Rosa, z czego 3 poddałem ekstrakcji. Reszta po tripie wylądowała w koszu.
Wziąłem około godziny 12, jednak bardzo szybko straciłem poczucie czasu. Po pierwsze - ten smak nie jest taki zły jak ludzie go opisują w trip raportach. JEST O WIELE GORSZY. Jest najgorszym co było mi dane spróbować w moim życiu. Chyba wolałbym zjeść gówno. Pierwsze efekty zaczęły się około 30 minut po zażyciu. Rozkręcało się bardzo powoli i niewinnie. Zaczęło się od tego, że na drzwiach po przeciwnej stronie łóżka zobaczyłem półprzeźroczystego węża, który strzelał do mnie półprzeźroczystym 'strumieniem energii'. Postrzeganie miałem na tyle zmienione, że uznałem to za coś normalnego i również ja zacząłem strzelać takim samym strumieniem w jego stronę. Strumieniem, który bez trudu formowałem w swoich dłoniach. Potem przestałem zwracać na niego uwagę. Następnie pojawiły się w moich myślach głosy, które przypominały łudząco głosy moich znajomych z dawnych lat. Miałem ich przed oczami. Rozmawiałem z nimi. Co jakiś czas wracała mi świadomość i uświadamiałem sobie, że gadam sam do siebie. Tak przewinęło się kilkanaście osób. Niestety, z czasem ta świadomość wracała coraz rzadziej, aż w końcu odeszła bezpowrotnie. Z resztek świadomości udało mi się wywnioskować, że szczury, które nagle zaczęły się pojawiać w pokoju (od dziecka cierpię na rodentofobię) są jedynie wynikiem działania benzydaminy, która wszystkie lęki, nawet te skrywane głęboko w sobie, uwypukli i z nas wyciśnie. W dalszej części już tak dobrze nie było. Nagle do mojego pokoju weszło mnóstwo ludzi - byli to znajomi z dawnych lat, o których wspominałem. Nie wydawało mi się dziwne, że w tym czasie są po drugiej stronie Polski (pochodzę z południowego wschodu, obecnie mieszkam na zachodzie kraju). Zacząłem z nimi rozmawiać. Oni zaczęli mówić o rzeczach, których w rzeczywistości nie mają prawa wiedzieć. O wszystkich moich kompleksach, lękach, złych wspomnieniach. Zaczęli wszystko mi wytykać. Ja - święcie przekonany, że to jest naprawdę (zapomniałem nawet, że brałem benzydaminę), wziąłem to do siebie i stałem się przygnębiony. Tak minęło wiele godzin. Następnie zupełna czarna dziura w pamięci. Ocknąłem się około 7 rano, szukając swojego telefonu po całym pokoju. Na moim łóżku leżał kompletnie pijany mój przyjaciel, który w rzeczywistości był 300km ode mnie. A ja trzymałem w ręku jakiś telefon i byłem pewien, że to nie mój, tylko jego. Tak minęły kolejne 3 godziny, aż dotarło do mnie, że to mój telefon. Następnie odjebałem rzecz, z której powodu jest mi cholernie wstyd, głupio i przykro. W owej pierdolonej schizie widziałem jak jeden z moich przyjaciół (też oddalony o wiele kilometrów) bierze udział w tym wypominaniu mi błędów, lęków. I oczywiście napisałem do niego, żeby się pierdolił skoro tak o mnie mówi. I to nie była schiza, ja to zrobiłem naprawdę. Oczywiście wyjaśniłem mu co się wydarzyło i on o sprawie zapomniał, ale mam do siebie o to pretensje. Jeszcze miałem wizję jak lokatorka z mieszkania spina o coś do mnie i spuszcza moje leki w kiblu (biorę seronil i alprazolam, gdyż od dość dawna leczę się z depresji z powodu patologii w domu i trudnego dzieciństwa). Oczywiście ta sytuacja nie miała miejsca, a była kolejną schizą. W niedzielę wieczorem, czyli ponad 30 godzin od zażycia uświadomiłem sobie, że to wszystko były schizy - wróciła mi świadomość. Źle się czułem, byłem wyczerpany psychicznie, miałem odwodniony organizm, do tego nie mogłem spać. Zasnąłem dopiero w poniedziałek wieczorem, gdy już byłem tragicznie wyczerpany. O dziwo na uczelni nie czułem zmęczenia.
Podsumowując: Jak ktoś chce próbować tej substancji, to nie będę mu tego zabraniał, każdy ma swoje życie. Może na kogoś to działa dobrze, ale ja nie chcę mieć z benzydaminą absolutnie nic wspólnego. Pierwszy i ostatni raz. Tragedia. Po dysocjantach i psychodelikach bywały bardzo grube tripy, jednak gdzieś tam z tyłu głowy miałem tą świadomość, że to jest TRIP. Po benzydaminie było inaczej.
- 15752 odsłony
Odpowiedzi
Hmm...
Chyba nigdy nie zrozumiem, co ludzie widzą w takiej np. benzydaminie - mam na myśli tripy, w których często nie masz świadomości, że tripujesz, a same tripy nie należą do przymenych. Póki co tłumaczę to sobie tym, że spowodowane jest to brakiem dostępu to czegokolwiek innego.
""patologii w domu i trudnego dzieciństwa: - tak to jest. Nie dość, że człowiekowi życie zryje banie za dzieciaka to jeszcze na resztę żywota dorzuci się takim "wrodzoną" skłonność do używek. Zaprawdę sprawiedliwy ten los.
I tak zamknięty w błędnym kole - czułem się źle, bo brałem i brałem, by nie czuć się źle.