kodeina + hydroksyzyna = szczęście
detale
raporty triper_
- Jesień 2018 - Wspomnienia.
- Podsumowanie leczenia fluoksetyną i alprazolamem.
- O tym jak zatraciłem granicę między rzeczywistością a...schizami.
- 'Chwilo trwaj', czyli piękno i chillout po oksykodonie
- Wyjątkowa głębia ketaminy połączona z THC
- Alicja w Krainie Czarów, czyli pierwszy taniec z LSD
- Kodeina + hydroksyzyna = szczęście
kodeina + hydroksyzyna = szczęście
podobne
Z kodeiną mam styczność od niedawna (około trzech miesięcy, wcześniej dokładnie raz w życiu zdarzyło mi się wypić syrop z tą substancją). Odbyłem kilka ciekawych tripów z nią, jednak nie to jest tematem dzisiejszego raportu. Kilka dni temu byłem u lekarza pierwszego kontaktu, wraz ze zbliżającą się sesją na studiach rośnie mój stres, potrzebowałem czegoś na uspokojenie i łatwiejszy sen (czegoś co nie wciąga tak bardzo jak benzo dostępne w sklepach internetowych). Dostałem receptę na paczkę hydroxyzinum. Po przeczytaniu wielu komentarzy na hyperrealu zdecydowałem się na miks obu wspomnianych substancji. To na tyle jeśli chodzi o wstęp.
Tego dnia, około godziny 12 wyszedłem do aptek w celu zakupienia 2 paczek thiocodinu, po drodze zahaczyłem jeszcze o sklep spożywczy. Po powrocie do domu od razu przyjąłem 300 mg kodeiny z częstotliwością 5 tabletek na minutę. 10 mg hydroxyzinum dorzuciłem 10 minut po skonsumowaniu ostatniej tabletki thiocodinu (zgodnie z zaleceniami użytkowników hyperrealu). Pozostało mi już tylko czekać na pierwsze efekty. Spojrzałem na zegar, była godzina 12:45.
Pierwsze efekty zaczęły się po około 25 minutach. Na pierwszy plan zdecydowanie wyszła kodeina, czułem to charakterystyczne rozchodzenie się ciepła po całym ciele, zaczynało być bardzo przyjemnie, hydroxyzinum póki co bardzo słabo wyczuwalne. Do godziny 14:00 działanie kodeiny nadal się rozkręcało i zdecydowanie górowało drugą przyjętą przeze mnie substancją. Przyznam, że byłem nieco zniecierpliwiony tą sytuacją, nawet powoli przestawałem wierzyć w sens tego miksu, ale jak się okazało - niesłusznie. Najlepsze miało dopiero nadejść.
Niewiele po 14:00 kodeina osiągnęła apogeum działania, do tego zacząłem czuć działanie hydroksyzyny. Było po prostu cudownie! Mogę śmiało stwierdzić, że te dwie substancje idealnie się komponują. Kodeinowe ciepło i euforia zostały spotęgowane kilkukrotnie, w znacznym stopniu dało się odczuć również przeciwlękowe działanie hydroksyzyny. Przyjemność ze słuchania muzyki była porównywalna z tą po tryptaminach (wtedy rozpływam się wraz z muzyką), ponadto dosłownie zatapiałem się w łóżku. Mogłem leżeć w bezruchu i patrzeć w sufit, sprawiało mi to ogromną przyjemność. Dodatkowym plusem takiego miksu jest fakt, że hydroxyzinum jest lekiem przeciwhistaminowym, więc eliminuje to nieprzyjemne swędzenie, które u wielu fanów kodeiny występuje. Taki stan utrzymywał się aż do godziny 18, potem jeszcze około godzinę trwał afterglow, który przejawił się w postaci lenistwa i takiego lekkiego zmulenia. O godzinie 19:30 już nie czułem żadnego działania, chociaż możliwe, że hydroksyzyna jeszcze półtrwała w moim organizmie.
Podsumowując: Bardzo polecam taki miks, jak ktoś ma chęć to może zwiększyć dawkę kodeiny, nie polecam natomiast przyjmowania więcej niż 10 mg hydroxyzinum gdyż w wyższych dawkach ten lek po prostu usypia (a nie ma sensu marnować tak przyjemnej fazy). Na pewno jeszcze kiedyś powtórzę to doświadczenie. Do usłyszenia!
- 37451 odsłon
Odpowiedzi
Będę się powtarzać do
Będę się powtarzać do znudzenia ale chuj, może chociaż jeden posłucha i nie spierdoli sobie życia ;3.
Daj se z tym siana chłopie serio, jak chcesz coś na sen to ogarnij se np. kwetiapinę, albo bier tą hydroxy, nawet kurwa kup benzo i się w nie wjebaj ale jebaj kodeinę, przejebiesz se życie, bo szczęścia nie rzucisz.
Wiesz ile osób z tej strony przez 8 lat czytania hr znam które "czasami brały" i kodę nie wjebały sie w nią? Kurwa zero, jebane zero. Wszyscy co lecieli lecą, co przestali polecą, co rzucili dla kogoś polecą, aż do grobu.
Dzięki za radę.
Wiesz co, sam to w ostatnim czasie zauważyłem. Nie tykam się już tego, na sen mam hydro i od czasu do czasu zarzucam etizolam (ale to jak lecę na stimach, na zjazd działa jak ręką odjął), ale z żadną używką nie miałem takiej sytuacji, że mam na nią chęć praktycznie codziennie, aż do czasu gdy poznałem kodę. Kończę z tym, do relaksu wolę klasyczną Mary Jane :) z fartem